Pozew na czasie

Producent popularnych zegarków Swatch, znanych z nowoczesnego designu i wesołej kolorystyki, Swatch Group, złożył pozew przeciwko Samsung Electronics i Samsung Electronics America, twierdząc, że obie firmy naruszyły prawa do znaków towarowych należących do Swatch Group w projektach pobieralnych nakładek graficznych na ekrany zegarków typu smartwatch.

 

Szwajcarska spółka produkująca zegarki wskazała w pozwie, że motywy graficzne wykorzystywane dla inteligentnych zegarków oferowanych przez obie koreańskie firmy wykorzystują oznaczenia identyczne lub praktycznie identyczne ze znakami towarowymi, których właścicielem jest Swatch Group i których spółka ta używa w produktach swoich marek, takich jak Longines, Omega, Swatch i Tissot.

Swatch powołał się też w pozwie na przepisy dotyczące nieuczciwej konkurencji i nieuczciwych praktyk rynkowych, i domaga się ponad 100 milionów dolarów odszkodowania.

Szwajcarska firma wskazuje, że złożyła pozew w Stanach Zjednoczonych, ponieważ tam zarejestrowano jej znaki towarowe i również w USA możliwe było pobranie aplikacji do zegarków Gear Sport, Gear, S3 Classic i Frontier firmy Samsung, co stanowiło przedmiot naruszenia praw do znaków towarowych Swatch Group.

Zdaniem powoda działania Samsunga były rażącym i umyślnym naruszeniem znaków towarowych. Pozew wskazuje, że zdaniem powoda Samsung działał w celu wykorzystania reputacji i popularności produktów marek należących do spółek Grupy Swatch i znaków, których wartość była pieczołowicie budowana przez dziesięciolecia.

Samsung nie skomentował do tej pory pozwu.

Kłopotliwy numer 5

Były polski piłkarz, a obecnie przedsiębiorca, Radosław Majdan, zawarł właśnie ugodę z domem mody Chanel. Przedmiotem porozumienia jest rzekome naruszenie praw do znaku towarowego „Chanel No. 5”, którego miała się dopuścić spółka Majdana. W listopadzie 2018 r. Chanel wystosowało do firmy byłego piłkarza pismo ostrzegawcze dotyczące działań, które dom mody uznał za naruszenie swoich praw.

 

Chanel No. 5, produkowane przez dom mody Chanel, to jedne z najbardziej znanych perfum na świecie. Ze względu na ich rozpoznawalność i popularność, wielu przedsiębiorców usiłuje podrobić perfumy lub nadać swojemu produktowi bardzo zbliżoną nazwę. Okazuje się jednak, że nawet używanie samego elementu „No. 5” może być problematyczne. Przekonał się o tym Radosław Majdan, były piłkarz, który obecnie inwestuje między innymi w spółkę Vabun, oferującą perfumy.

Jednym z zapachów będących w ofercie Vabun był „Vabun for Lady No 5”. Taka nazwa nie spodobała się domowi mody Chanel, który uznał ją za zbyt bliskie nawiązanie do znaku towarowego „Chanel No. 5”. Spółka Majdana tłumaczyła, że nazwa ta nie miała na celu upodobnienia perfum Vabun do popularnego zapachu Chanel. Perfumy miały się różnić wyglądem flakonu, kolorystyką opakowania, a nawet samym zapachem. Te argumenty nie przekonały jednak Chanel.

Jak widać, spór został jednak zakończony ugodowo. W zawartej w drugiej połowie lutego 2019 r. ugodzie spółka Vabun zobowiązała się do zmiany nazwy perfum „Vabun for Lady No 5”, jak również do zniszczenia dotychczasowych opakowań i materiałów dotyczących spornego zapachu. Po przepakowaniu perfumy będą mogły zostać na nowo wprowadzone do obrotu. W zamian, Chanel zdecydowało się nie dochodzić przeciwko spółce byłego piłkarza innych roszczeń.

UPS nie chce narkotycznych skojarzeń

Amerykańska firma kurierska, United Parcel Service, dostarczająca przesyłki również na terytorium Polski, pozwała grupę firm zajmujących się doręczaniem marihuany na terenie Kalifornii za naruszenie federalnego znaku towarowego, wprowadzającą w błąd reklamę i inne naruszenia.

 

Pozew w sprawie został złożony 13 lutego br. w sądzie federalnym w Kalifornii. Globalna firma kurierska UPS oskarża United Pot Smokers, UPS420 i THCPlant o używanie nazw i logo, które są łudząco podobne do nazwy i logotypu giganta dostarczającego paczki, który jest dobrze znany z logotypu przedstawiającego tarczę z literami „UPS”.

Pozew informuje, iż pozwani sprzedają produkty konopne za pośrednictwem stron internetowych upsgreen.com i ups420.com. UPS wskazał, że wysłał trzy wezwania przedsądowe do zaprzestania działalności pozwanych pomiędzy sierpniem a listopadem ubiegłego roku, ale pozwani ani na nie nie odpowiedzieli, ani też nie zmienili zasad swojej działalności.

Gigant dostawczy z Atlanty wskazał również, że domniemane naruszenie szkodzi jego reputacji poprzez możliwe połączenie go w umysłach konsumentów z przedsiębiorstwem oferującym wyroby oparte na marihuanie. Poza tym, łudzące podobieństwo oznaczeń może pozwanym firmom przynieść nienależne im dochody ze względu na nieuczciwe żerowanie na rozpoznawalności UPS.

Pozwane spółki nie opublikowały dotychczas komentarza w sprawie. UPS domaga się w pozwie zakazu używania przez pozwanych oznaczeń łudząco podobnych do znaków towarowych UPS i nieokreślonej jeszcze kwoty pieniężnej.

Podatkowe wątpliwości

Znak towarowy to nie tylko sposób na zabezpieczenie praw do używanego przez przedsiębiorcę oznaczenia. Jest to również prawo majątkowe, którym można zgodnie z przepisami dysponować. Takie oznaczenie może być na przykład przedmiotem sprzedaży, a – jeśli jest odpowiednio znane i popularne – może też przynosić zyski z umowy licencyjnej.

 

Czasami jednak dodatkowe transakcje, którym poddawany jest znak towarowy, mogą spowodować spore zamieszanie. Taki problem z zarejestrowanym oznaczeniem był niedawno przedmiotem indywidualnej interpretacji Dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej z 29 stycznia 2019 r.

Wnioskodawca zamierzał zarejestrować znak towarowy, a w przyszłości, już po uzyskaniu prawa ochronnego, wydzierżawić go zewnętrznemu podmiotowi.  Podmiot ten miałby na mocy umowy prawo do używania znaku towarowego i pobierania z tego tytułu pożytków, w zamian za umówiony czynsz. Postanowienia umowy miałyby decydować o tym, że miałaby ona charakter umowy dzierżawy, a nie licencji. Znak miałby stanowić majątek prywatny przedsiębiorcy. Umowa byłaby zaś zawarta w oderwaniu od działalności gospodarczej prowadzonej przez uprawnionego do znaku. W związku z powyższym mający takie plany przedsiębiorca zadał pytanie, czy uzyskiwany z tego tytułu czynsz może opodatkować ryczałtem ewidencjonowanym.

Ryczałt od przychodów ewidencjonowanych to jedna z form podatku dochodowego. Polega ona na wpłacaniu stałej stawki podatkowej w zależności od wykonywanej działalności i dotyczy wyłącznie przedsiębiorców. W przypadku takiej formy opodatkowania ma możliwości wykazania i odliczenia kosztów uzyskania przychodu, ponieważ prowadzenie działalności gospodarczej, która została opodatkowana ryczałtem ewidencjonowanym, wymaga prowadzenia ksiąg ewidencyjnych dokumentujących uzyskane przychody.

W odpowiedzi Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej wskazał, że czynsz, który wnioskodawca będzie otrzymywał na podstawie opisanej umowy dzierżawy, będzie stanowił przychód z tytułu praw majątkowych, określony w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych. Brak będzie zatem możliwości zakwalifikowania takiego przychodu do przychodów z najmu i dzierżawy możliwych do objęcia ryczałtem ewidencjonowanym. Dochód z praw majątkowych podlega opodatkowaniu według skali podatkowej, określonej w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych.

Amber Gold na sprzedaż

Nazwa „Amber Gold” nie kojarzy się w Polsce zbyt dobrze. W grudniu ubiegłego roku chętni na zakup takiego znaku towarowego mogli go nabyć w ramach wyprzedawania przez syndyka majątku pozostałego jeszcze po niechlubnej piramidzie finansowej.

 

Początkowo nic nie zapowiadało, że działalność prowadzona pod szyldem Amber Gold zakończy się głośną aferą. Firma ta podawała się za pierwszy dom składowy w Polsce. Zajmowała się składowaniem metali szlachetnych, inwestowała w złoto i inne kruszce, a także oferowała klientom kontrowersyjne lokaty w złoto, srebro i platynę. Komisja Nadzoru Finansowego ostrzegała jednak, że Amber Gold nie posiada jej zezwolenia na wykonywanie czynności bankowych. Pomimo kontrowersji i ostrzeżeń, chętnych na inwestycje o wysokiej stopie zwrotu było wielu. Na tyle, że spółka pozyskała od klientów około 840 mln zł.

Założona w 2009 r. Amber Gold szybowała wysoko, i to dosłownie – była głównym udziałowcem linii lotniczych OLT Express. Sielanka nie potrwała jednak długo. W 2012 r. spółka została zlikwidowana, a jej założyciel usłyszał szereg zarzutów, takich jak poświadczenia nieprawdy, nieskładanie sprawozdań finansowych spółki czy prowadzenie działalności kantorowej bez wpisu do rejestru i działalności bankowej bez zezwolenia.

Po rzekomych zyskach nie został nawet ślad. Amber Gold była winna swoim wierzycielom około 600 mln zł. W lipcu 2017 r. syndyk masy upadłości Amber Gold zeznał przed komisją śledczą prowadzoną w sprawie piramidy finansowej, że w masie upadłościowej znajduje się około 78 mln zł.

Co ciekawe, gdyby ktoś był chętny prowadzić własną działalność pod znakiem „Amber Gold”, to jeszcze do niedawna była taka możliwość. W grudniu ubiegłego roku syndyk wystawił na sprzedaż prawa do zarejestrowanego unijnego znaku towarowego „Amber Gold”. W odpowiedzi wpłynęła jedna oferta sprzedaży, na kwotę 1100 zł netto.

Słowno-graficzne logo Amber Gold przedstawia karawakę – krzyż morowy z XVI w., chroniący przed zarazą. Pozostaje życzyć, aby znak Amber Gold przyniósł swojemu nabywcy więcej szczęścia niż klientom spółki. Ich z pewnością karawaka nie uchroniła przed pechem.