Zezwierzęcenie Balenciagi

Luksusowy dom mody walczy o to, aby amerykański producent ubranek dla zwierząt nie wykorzystywał oznaczenia podobnego do nazwy Balenciaga.

 

Podczas gdy projektanci Balenciagi przygotowują się do pokazu wiosna/lato 2019, zespół prawników marki szykuje się do walki. Pełnomocnicy paryskiej marki złożyli w tym tygodniu sprzeciw przeciwko amerykańskiemu zgłoszeniu znaku towarowego „Pawlenciaga”, używanego przez Pawmain Pets, firmę z siedzibą w Północnej Karolinie, zajmującą się produkcją towarów, które sama nazywa „parodią streetwear dla twoich zwierzaków”.

Według złożonego sprzeciwu, znak towarowy Pawmain Pets „Pawlenciaga”, jeśli zostałby zarejestrowany do użytku na galanterii skórzanej, jak wskazuje zgłoszenie, spowodowałby wprowadzenie w błąd w odniesieniu do tych towarów, ze względu na podobieństwo do wcześniejszego znaku „Balenciaga”. Ponadto Balenciaga twierdzi, że proponowana przez Pawmain rejestracja poważnie zaszkodzi renomie domu mody, ponieważ może zbytnio kojarzyć się konsumentom z prawami własności przemysłowej Balenciagi, które sięgają co najmniej 1975 r.

Najwyraźniej znanemu domowi mody nie podoba się myśl, że inny przedsiębiorca będzie używał podobnego do jego nazwy oznaczenia do sprzedaży fantazyjnych ubranek dla zwierząt. Nazwa „Pawlenciaga” stanowi grę słów – „paw” to po angielsku łapa, a reszta znaku kojarzy się z nazwą domu mody Balenciaga.

Co ciekawe, podobny przypadek miał już miejsce, w sprawie Louis Vuitton przeciwko Haute Diggity Dog. W tym przypadku Louis Vuitton pozwał firmę produkującą stroje i zabawki dla zwierząt domowych, twierdząc, że zabawki do żucia dla psów produkowane przez tę firmę były zbyt podobne do jednego z modeli torebek Louis Vuitton. Zabawki te były sprzedawane pod nazwą „Chewy Vuiton” i rzeczywiście były do torebek Louis Vuitton Speedy podobne pod względem kształtu, jak również posiadały charakterystyczny monogram (ale „CV”zamiast „LV”). Sprawa nie skończyła się jednak zwycięstwem domu mody. Rozpatrujący ją sąd uznał, że pomimo roszczeń Louis Vuitton dotyczących naruszenia znaku towarowego i praw autorskich do projektu torebki, Haute Diggity Dog może nadal produkować i sprzedawać pluszowe zabawki dla psów, które wykorzystują oznaczenia podobne do znaków towarowych.

Brexit a znaki towarowe

Planowane wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej przysporzy problemów nie tylko pod względem ekonomicznym czy tranzytowym. Niepewne są również losy znaków towarowych, które obowiązują w chwili obecnej na terytorium Wielkiej Brytanii, zarejestrowanych jako znaki unijne.

 

Rząd Wielkiej Brytanii opublikował niedawno zestaw wskazówek technicznych określających prawdopodobne scenariusze dla firm i osób fizycznych w przypadku „no-deal Brexitu”,a więc wyjścia z UE bez umowy z pozostałymi państwami członkowskimi. Niektóre z dokumentów określają planowane traktowanie znaków towarowych i wzorów przemysłowych, jeśli umowa nie zostanie zawarta. Jednak w kwestii kosztów i wyczerpania praw własności intelektualnej poważne pytania nadal pozostają bez odpowiedzi.

Prace nad negocjacjami i przygotowaniem Brexitu nasilają się, gdyż nieubłaganie zbliża się termin 29 marca 2019 r. Tymczasem rząd Wielkiej Brytanii w dalszym ciągu przygotowuje się do scenariusza „no-deal Brexitu”, w którym Wielka Brytania wyszłaby z UE, nie zdoławszy wynegocjować warunków wyjścia. Najnowszym rezultatem tych starań jest opublikowanie informacji dostarczających wskazówek na temat tego, czego można oczekiwać w przypadku wystąpienia „twardego” Brexitu. Jedna z nich koncentruje się szczególnie na traktowaniu unijnych znaków towarowych i zarejestrowanych wzorów wspólnotowych.

Po pierwsze, rząd Zjednoczonego Królestwa powtórzył, że istniejące zarejestrowane unijne znaki i wzory będą nadal chronione i egzekwowalne w Wielkiej Brytanii, poprzez zapewnienie równoważnego znaku  towarowego lub wzoru przemysłowego zarejestrowanego w Wielkiej Brytanii. Osoby z wnioskami oczekującymi w Urzędzie Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej w dniu 29 marca 2019 r. będą miały dziewięć miesięcy na złożenie w Zjednoczonym Królestwie takich samych wniosków, zachowując datę złożenia wniosku w UE dla celów  pierwszeństwa. Prawa te będą następnie podlegać późniejszemu przedłużeniu w Wielkiej Brytanii. Jednakże, o ile dotychczasowi posiadacze już nadanych praw zostaną powiadomieni o przeniesieniu (i będą mieć możliwość rezygnacji z niego) w ciągu dziewięciu miesięcy po wyjściu, to osoby, które nadal oczekują na rozpoznanie swojego wniosku, nie zostaną wyraźnie powiadomione, że muszą ponownie złożyć swoje zgłoszenie w celu zabezpieczenia danego oznaczenia w Wielkiej Brytanii.

W poprzednich komunikatach rząd Wielkiej Brytanii twierdził, że transfer unijnych znaków i wzorów będzie automatyczny i nieodpłatny. Jednakże bieżący komunikat wskazuje jedynie, że nowe prawo ochronne w Wielkiej Brytanii będzie „zapewnione z minimalnym obciążeniem administracyjnym” – nie stwierdza, że transfer ten będzie bezpłatny.

Virgin walczy z naruszycielem

Brytyjska spółka Virgin Enterprises Limited pozwała we wrześniu 2018 r. jej zdaniem „fikcyjny” podmiot o naruszenie znaku towarowego „Virgin”. Pozew, który został wniesiony do Sądu Okręgowego Stanów Zjednoczonych dla Południowego Dystryktu Nowego Jorku, wskazuje, że Virgin Capital Partners (rzekomo „fikcyjny” podmiot), obywatel amerykański Frenchie Benjamin i dostawca usług internetowych Namecheap są odpowiedzialni za naruszenie znaku towarowego.

 

Virgin to brytyjski międzynarodowy koncern założony przez przedsiębiorców Sir Richarda Bransona i Nika Powella. Virgin jest właścicielem ponad 100 zarejestrowanych w samych Stanach Zjednoczonych znaków towarowych, które zawierają słowo „Virgin” jako element dominujący. Ponadto Virgin posiada ponad 4500 nazw domen, które zawierają znak „Virgin”. Namecheap jest rejestratorem domen dla stron virgincapitalpartners.com i virgincapitalpartners.net, które zostały zarejestrowane przez Frenchiego Benjamina.

Virgin zarejestrował znak towarowy „Virgin” w zakresie wielu towarów i usług, w tym w zakresie podróży lotniczych i telefonów komórkowych, jako że linia lotnicza i telefonia komórkowa to dwa największe biznesy Virgin.

W listopadzie 2016 r. Frenchie Benjamin uruchomił stronę virgincapitalpartners.net. Według Virgin strona wyświetla w widocznym miejscu znak „Virgin” w związku z usługami finansowymi. Koncern podniósł w pozwie, że próbował rozwiązać spór z Benjaminem i Namecheapem pozasądowo, jednak ​​Benjamin odmówił uznania naruszeń, a zamiast tego usiłował uśpić czujność Virgin, by koncern uznał, że zaprzestanie on korzystania ze znaku „VIRGIN”.

W czerwcu 2017 r. Virgin wysłał list do Benjamina, informując go o dalej istniejącym naruszeniu. Po wysłaniu listu strona internetowa została wyłączona. Miesiąc później wygasły dwie rejestracje nazw domen. Chociaż Virgin udało się uzyskać nazwę domeny „virgincapitalpartners.net”, to jednak Benjamin ponownie wykupił adres „virgincapitalpartners.com”.

W grudniu 2017 r., po tym, jak Frenchie Benjamin ponownie przejął stronę, koncern przesłał mu kolejne pismo zakazujące mu rażącego i umyślnego naruszania znaku towarowego. Benjamin odmówił zmiany nazwy lub wyłączenia strony internetowej, chyba że Virgin zgodziłby się na zapłatę rekompensaty finansowej.

W złożonym niedawno pozwie Virgin domaga się odszkodowania, stałego nakazu przeciwko stronom i przeniesienia własności virgincapitalpartners.com na firmę.

Stocznia czy nie stocznia, oto jest pytanie

Znaki towarowe stosowane do opatrywania produktów mogą grać w biznesie kluczową rolę. Nie mniej istotne są oznaczenia samych przedsiębiorstw. I jedne, i drugie mogą bardzo pozytywnie kojarzyć się klientom lub kontrahentom dzięki uzyskanej renomie. Doskonale wie o tym Szczeciński Park Przemysłowy, który chce korzystać z nazwy Stocznia Szczecińska.

 

Szczeciński Park Przemysłowy to spółka zależna Skarbu Państwa. Trzyma ona pieczę nad szczecińskim postoczniowym majątkiem, a także dzierżawi go prywatnym przedsiębiorstwom. Teraz Szczeciński Park Przemysłowy chce figurować na rynku jako Stocznia Szczecińska, co najwyraźniej ma dodać mu prestiżu i skusić klientów. Okazuje się jednak, że SPP nie do końca ma prawo do używania takiej nazwy, choć zaczęła ona figurować w reklamie i działaniach promocyjnych spółki. Ponadto, SPP nie prowadzi realne działalności stoczniowej – nie buduje jednostek pływających. W Krajowym Rejestrze Sądowym SPP nie zmieniło nazwy. Skoro zgodnie z przepisami spółka powinna działać na rynku pod swoją firmą w takim brzmieniu, w jakim figuruje ona w KRS, to samowolna zmiana nazwy spółki nie powinna mieć miejsca. Tym bardziej, że taki podmiot, jak Stocznia Szczecińska, formalnie nadal istnieje. Nie prowadzi co prawda działalności, ale też nie został też wykreślony z KRS.

Tymczasem, spółka Szczeciński Park Przemysłowy Sp. z o.o. używa nazwy „Stocznia Szczecińska” na podstawie uchwały nadzwyczajnego zgromadzenia wspólników. Szczeciński Park Przemysłowy złożył nawet do sądu wniosek o rejestrację zmiany umowy spółki dotyczącej zmiany nazwy przedsiębiorstwa, jednak taka zmiana do tej pory nie miała miejsca.

SPP tłumaczy się, że nabyła od syndyka masy upadłościowej spółki Stocznia Szczecińska Nowa S.A. prawa ochronne na znaki towarowe, jednak żaden z nich to „Stocznia Szczecińska”. Właściciela zmieniły między innymi słowny znak „Porta” czy znak graficzny w postaci głowy gryfa ze śrubą okrętową. Oznaczenie „Stocznia Szczecińska” miało też być rzekomo zgłoszone przez SPP jako znak unijny, jednak rejestr Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej, gdzie dokonuje się takich zgłoszeń, nie pokazuje na dzień dzisiejszy takiego zgłoszenia.

„Ahoj!” czy „čau?”

Krecik to miła i przyjazna postać z dobranocek sprzed lat. Pomimo sędziwego już, jak na małego kreta, wieku, Krecik jeszcze niedawno wesoło dokazywał na stronach książeczek dla dzieci. Chwilowo jednak stworek z czeskiej bajki będzie miał odpoczynek – o prawa autorskie do jego postaci toczy się spór.

 

Pierwszy animowany film o małym krecie, który ma mieszkanko pod ziemią i pomaga swoim przyjaciołom – myszce, jeżowi i zającowi, powstał w 1956 r. Był rezultatem zlecenia wyprodukowania filmu edukacyjnego o powstawaniu lnu, z którego musiał się wywiązać czeski animator Zdeněk Miler. Uznany już wtedy reżyser nie chciał powielać Disneyowskich postaci psów, kotów czy misiów i wymyślił postać wesołego Krecika, który potrzebował materiału na spodenki. Krecik zdobył popularność, a Miller stworzył kolejny film, „Krecik i samochód”. Popularność czarnego zwierzaka z kreskówki przyniosła nie tylko późniejszy serial animowany o nim, ale też książeczki, maskotki, zabawki i całkiem szeroki zakres innych gadżetów z wizerunkiem czeskiego Krteka (oryginalna, czeska nazwa Krecika). Krecik – pluszak poleciał nawet w kosmos, wraz z załogą promu Endeavour.

Jak każdy przynoszący zyski merchandising, Krecik stał się łakomym kąskiem. Dopóki żył jego twórca, problem praw autorskich do postaci kreskówkowego bohatera nie istniał. Kontrowersje zaczęły się po jego śmierci Zdenka Milera w 2011 r. Reżyser filmów animowanych nie zostawił po sobie spójnego testamentu. Zawarł co prawda umowę licencyjną ze swoja córką, Kateriną Milerovą, jednak okazuje się teraz, że umowa ta jest nieważna. Dla Milerovej może to być znaczny problem, ponieważ w 2015 r. wydała ona książeczkę „Krecik z wizytą”, w której występowała nie tylko postać samego Krecika, ale i Pani Krecikowa, identyczna ze swoim mężem, jeśli nie liczyć różowej bransoletki i kokardy na głowie.

Walkę o prawa autorskie do Krecika wszczęła Milen Fischer, która jest administratorem praw autorskich Milera. To ona podważyła ważność umowy między rysownikiem a jego córką. Sąd przychylił się do jej twierdzeń wskazując, że umowa licencyjna nie mogła być ważna, ponieważ nie wskazano w niej wysokości wynagrodzenia. Wyrok został utrzymany przez sąd drugiej instancji. W rezultacie Katerina Milerova nie może dalej wykorzystywać postaci Krecika w celach zarobkowych, a wydane już książeczki „Krecik z wizytą” muszą zostać wycofane z rynku.