Leopold Tyrmand, autor znanej książki „Zły”, to postać z polskiej kultury interesująca nie tylko niszowych fascynatów, ale i szerszą publiczność. Nic więc dziwnego, że niedawno powstał film pt. „Pan T.”, bazujący na książce „Dziennik 1954”. Twórcy filmu idą jednak w zaparte, że film wiele wspólnego z życiem i twórczością Tyrmanda nie ma. A wszystko to na tle konfliktu z synem pisarza, Matthew Tyrmandem, o prawa autorskie do utworu jego ojca.
Zdaniem Matthew Tyrmanda, filmowcy bez zapytania go – jako spadkobiercy praw – wykorzystali motywy, bohaterów, jak również konkretne sceny z „Dziennika 1954”. Film „Pan T.” nie jest jeszcze dostępny w masowej dystrybucji, do tej pory można go było obejrzeć wyłącznie na festiwalowych pokazach. Zyskał jednak przychylność krytyków, za to spotkał się z niemałą krytyką syna Leopolda Tyrmanda. Matthew Tyrmand twierdzi, że jego majątkowe prawa autorskie jako spadkobiercy ojca zostały naruszone, ze względu na to, iż film „Pan T.” stanowi ekranizację książki „Dziennik 1954”. Twórcy filmu nie zgadzają się jednak z taką oceną i wskazują, że utwór literacki stanowił wyłącznie inspirację dla filmu i nie jest to jego ekranizacja, a więc nie doszło do naruszenia praw autorskich.
Trudno jednak nie zgodzić się, że filmowcy co najmniej zainspirowali się słynnym polskim pisarzem i propagatorem jazzu. Główna postać filmu, grana przez Pawła Wilczaka, nosi charakterystyczny strój – białą koszulę z fularem i ciemny garnitur z poszetką, kojarzony nieodmiennie z Tyrmandem. Zdaniem Matthew Tyrmanda, w scenariuszu są też zapożyczenia niemal niezmienionych całych fragmentów z książki jego ojca.
Ze względu na spór pomiędzy twórcami filmu a Matthew Tyrmandem na tle praw autorskich, film „Pan T.” nie dostał dofinansowania z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ani z Łódź Film Commission. Jak się okazuje, do ugody między stronami sporu próbował doprowadzić prezes PISF, jednak działanie to nie zakończyło się sukcesem.