W 2016 r. znana na całym świecie gwiazda pop, Beyoncé, pozwała w USA przedsiębiorców Andre Maurice’a i Leany’ego Lopeza, twierdząc, że świadomie wykorzystują oni sławę tej prawdopodobnie jednej z najsłynniejszych artystek przemysłu muzycznego.
Gwiazda zarzuciła Maurice’owi i Lopezowi naruszenie praw do jej znaku towarowego „Beyoncé” poprzez używanie na rynku oznaczenia „Feyoncé”. Takie słowo, stanowiące grę słów wykorzystującą imię znanej piosenkarki oraz angielskie słowo fiancé oznaczające narzeczoną, znajdowało się na kubkach oraz innych gadżetach sprzedawanych przez pozwanych. Czasem na przedmiotach znajdował się również zwrot „he put a ring on it”, stanowiący nawiązanie do wersu z przeboju Beyoncé „Single Ladies”.
Obecnie, w miesiąc po tym, jak sąd w USA oddalił wniosek Beyoncé o nakaz sądowy w sprawie o naruszenie praw do znaku towarowego przeciwko prowadzonej przez pozwanych firmie sprzedającej towary „Feyoncé”, strony poinformowały sąd, że prowadzą działania w kierunku negocjacji ugodowych.
Gwiazda pop domagała się w pozwie zakazu sprzedaży t-shirtów, bluz, kubków i innych towarów opatrzonych nazwą „Feyoncé”, a także zwrotu zysków firmy pozwanych, odszkodowania i zwrotu honorariów adwokackich.
Pozwani w odpowiedzi wskazali, że Beyoncé nie dostarczyła żadnych dowodów na to, że wykorzystują oni w nieuczciwy sposób jej znak towarowy lub że poniosła w związku z ich działaniami jakąkolwiek szkodę.
Proces sądowy, który toczy się już od ponad dwóch lat, prawdopodobnie przyczynił się do lepszej sprzedaży produktów Feyoncé niż mała firma z Teksasu mogłaby się spodziewać.
Wciąż jednak efekt końcowy sporu nie jest pewny. Być może negocjacje ugodowe nie dojdą do skutku i sąd będzie musiał wydać wyrok, czy gra słów jest naruszeniem znaku towarowego, czy też po prostu sprytną sztuczką biznesową.