Adidas wygrywa z „adi-psem”

Adidas zyskał sobie reputację wyjątkowo walecznej firmy, jeśli chodzi o słynny znak towarowy z trzema paskami. Sportowy gigant okazuje się równie niechętny zabawom semantycznym swoją marką. Adidas wygrał właśnie w Japonii spór o znak towarowy „adidog”.

 

Skoro trójpasiasty producent odzieży sportowej nie sprzedaje produktów dla zwierząt domowych pod swoją marką, najwyraźniej nie chce też, aby robił to ktoś inny. Na początku tego roku Adidas wszczął spór przed japońskim urzędem do spraw własności intelektualnej, sprzeciwiając się zgłoszeniu znaku towarowego „adidog” do stosowania na ubraniach dla psów. Słowno-graficzne oznaczenie stylizowane było na najbardziej charakterystyczny znak „adidas”, z napisem pod trzema paskami, przy czym słowo „adidog” dostało na końcu odcisk psiej łapki, a same paski wyglądały jak kości.

Adidas podnosił, że japońska ustawa o znakach towarowych zakazuje rejestracji znaku towarowego, który może powodować konfuzję wśród konsumentów co do źródła pochodzenia produktów opatrzonych danym znakiem towarowym. Sportowy koncern twierdził, że ze względu na wysoki stopień podobieństwa między jego słynną nazwą chronioną znakiem towarowym a znakiem „adidog” konsumenci prawdopodobnie będą myśleć, że obaj producenci są ze sobą w jakiś sposób gospodarczo powiązani, co nie jest prawdą.

Adidas wskazał też, że takie wprowadzenie w błąd konsumentów zostanie wzmocnione ze względu na ich znaczny poziom świadomości w związku z obecnością marki „adidas” niemal na całym świecie. Ponadto, znak „adidog” nie tylko jest podobny do znaku „adidas” i na niego stylizowany, ale też produkty oferowane pod nazwą „adidog” nie różniłyby się znacząco od produktów, które sprzedaje sportowy koncern. Zdaniem tego ostatniego, odzież dla zwierząt domowych jest jednym z rodzajów artykułów modowych, z którym ogół społeczeństwa jest zaznajomiony. Odzież sportowa jest bowiem wykorzystywana nie tylko do ćwiczeń, ale także jako element mody. Mając to na uwadze, jest oczywiste, że dystrybutorzy sprzętu sportowego, odzieży, toreb i obuwia mogą oferować w obrocie również odzież dla zwierząt domowych.

Tęczowy znak towarowy

Brytyjski Urząd Patentowy odrzucił zgłoszenie znaku towarowego „Queers & Co” jako obraźliwe. Wniosek o rejestrację nie został uznany z powodu „obraźliwości” i „sprzeczności z wartościami moralnymi przyjętymi w Wielkiej Brytanii”.

 

Decyzja brytyjskiego urzędu wydaje się być niezgodna ze współczesnym dyskursem i wynikać z błędnego rozumienia współczesnego użycia terminu „queer”.

Zgłoszenie spornego znaku zostało złożone na rzecz spółki Queers & Co i dotyczyło różnych usług z klasy 41 klasyfikacji nicejskiej, w tym organizowania wydarzeń w celach rozrywkowych, usług wydawniczych czy prowadzenia konferencji i seminariów.

Celem przepisu umożliwiającego odmowę rejestracji „niemoralnych” oznaczeń jest zapobieżenie rejestracji znaku, który mógłby powodować niepokój lub uzasadnione oburzenie wśród możliwej do zidentyfikowania części społeczności lub podważać obecne wartości religijne, rodzinne lub społeczne. Inne znaki, które w przeszłości były odrzucane na podstawie tego przepisu, to między innymi „FOOK” czy „JESUS”. Jedną z głównych trudności związanych z tą podstawą odmowy jest to, że z czasem znaczenia lub konotacje słów mogą się zmieniać. Co więcej, obraźliwe jest subiektywne – to, co jedna osoba może uznać za obraźliwe, może być do zaakceptowania przez inną.

W ostatnich latach członkowie społeczności LGBT+ rozpowszechnili termin „queer” i przestał on być uznawany za obraźliwy. Przykłady tego można zobaczyć w kulturze popularnej, na przykład w nazwach programu telewizyjnego „Queer Eye” i serialu BBC „Docu Queer Britain”.

Co ciekawe, brytyjski urząd zarejestrował już wcześniej kilka oznaczeń ze słowem „queer”. Przykłady obejmują: „Queerly Out” (zarejestrowany dla usług muzycznych, klubów nocnych itp.), „Queer Prom” (zarejestrowany dla różnych usług rozrywkowych) i „QUEER” (zarejestrowany dla usług rozrywkowych, a także usług restauracyjnych, hotelowych i barowych).

Zgłaszający ma jeszcze możliwość ustosunkowania się do odmowy, przedstawiając argumenty i ewentualnie dowody w celu wykazania, że ​​zgłoszony znak nie jest obraźliwy i powinien zostać dopuszczony do rejestracji.

Trademarks – and nothing else matters

Jeden z najbardziej znanych na świecie zespołów grających cięższe brzmienia, Metallica, oficjalnie wygrał bitwę o znaki towarowe w Chile. Pozwoli to w końcu Metallice sprzedawać swoje towary powiązane z działalnością zespołu w tym kraju, po przegraniu ostatniej próby w 2012 r.

 

Orzeczenie na korzyść Metalliki zostało wydane 3 października 2019 r. Zespół złożył pozew przeciwko osobie fizycznej, Horacio Mardonesowi, która zarejestrowała graficzny i słowno-graficzny znak towarowy „Metallika” dla odzieży i obuwia. Na wniosek znanego zespołu chilijski Sąd Najwyższy unieważnił teraz oba oznaczenia, ponieważ tym razem Metallica skutecznie argumentowała w sprawie, zarzucając uprawnionemu z praw ochronnych na znaki towarowe naruszenia. Ricardo Montero, pełnomocnik zespołu, wskazał w wywiadzie dla prasy, że w toku postępowania udało się pokazać, że marka Metallica jest znana za granicą i że Horacio Mardones używał spornego oznaczenia w złej wierze.

Ponieważ znaki towarowe zarejestrowane na rzecz Horacio Mardonesa nie są już objęte ochroną, oznacza to, że Metallica może teraz sprzedawać własne towary w Chile po raz pierwszy od ponad dekady, cofając się do czasu, gdy rozpoczęła się prawnicza bitwa pomiędzy obiema stronami.

Nie jest to pierwsza batalia prawna Metalliki o znak towarowy. W styczniu 1999 r. zespół pozwał Victoria’s Secret po tym, jak firma ta wprowadziła do sprzedaży linię szminek o nazwie „Metallica”. Następnie w 2000 r. muzycy wszczęli proces o naruszenie praw do znaku towarowego dotyczący perfum o nazwie „Metallica”. Obie sprawy zostały później rozwiązane.

Co ciekawe, Chile będzie piątym przystankiem w najnowszej trasie koncertowej Metalliki, planowanej na 2020 r. Zespół przełożył natomiast trasę koncertową po Australii i Nowej Zelandii, ponieważ jego wokalista, James Hetfield, przechodzi obecnie odwyk. Kiedy trasa koncertowa zostanie już podjęta, możliwość sprzedaży w Chile merchandisingu Metalliki z pewnością bardzo zadowoli członków zespołu.

Rynkowy odwet Banksy’ego

Tajemniczy artysta graffiti, Banksy, prowadzi iście partyzancką walkę z firmą, która chce spieniężać jego prace wydając pocztówki, na których one widnieją. Banksy otwiera wirtualny sklep, w którym sprzedawać będzie różne oryginalne przedmioty, a dochód z tej działalności ma być przeznaczony na cele charytatywne, w tym na zakup łodzi, która będzie wykorzystywana do ratowania uchodźców. Pokazowa witryna sklepu znajduje się w Londynie.

 

„Sklep” Banksy’ego nazywa się Gross Domestic Product, co jest grą słów – nazwa ta oznacza zarówno krajowy produkt brutto, jak i „obrzydliwe domowe przedmioty”. Stworzenie sklepu, w którym dostępne będą różnorakie przedmioty odwołujące się do sztuki ulicznej Banksy’ego, takie jak karuzela do dziecięcego łóżeczka złożona z kamer czy tygrysia „skóra” z kreskówkowego tygryska, stanowi odzew na próby przywłaszczenia sobie jego dzieł przez osoby trzecie. Chodzi między innymi o brytyjską firmę produkującą kartki okolicznościowe, która reprodukuje na nich prace Banksy’ego i wprowadza je do obrotu. Zgodnie z brytyjskim prawodawstwem, jeśli właściciel danej marki nie używa jej dla oznaczania swoich produktów, to marka ta może zostać przejęta przez innych przedsiębiorców. Banksy nie produkuje zaś własnego merchandisingu, który mógłby opatrywać znakiem towarowym.

Produkty, które będą oferowane w sklepie artysty, nie są przypadkowe. Mają one zwrócić uwagę kupujących na problemy współczesnego świata. Jest to bardzo spójne z działalnością Banksy’ego, który w swoich pracach często porusza takie problemy, jak gentryfikacja, kontrola państwa nad jednostką czy globalne ocieplenie.

Znając powodzenie dzieł Banksy’ego, z których jedno – obraz „Devolved Parliament” – zostało właśnie sprzedane na aukcji w Londynie za niemal 10 milionów funtów, produkty ze sklepu Gross Domestic Product zapewne wyprzedadzą się w ekspresowym tempie.

Apple oskarżone o naruszenia

Gigant technologiczny Apple został oskarżony o naruszenia dotyczące znaku towarowego w nowym procesie w sprawie oznaczenia „Memoji”.

 

Problemy prawne Apple związane ze znakiem towarowym „Memoji” powstały ze względu na wniesienie przez spółkę Social Technologies pozwu, w którym oskarża ona Apple o nadużycie praw do znaku towarowego, w tym kieruje przeciwko koncernowi zarzuty co do sytuacji, w których Apple twierdziło, że jest właścicielem znaku towarowego „Memoji”.

W pozwie złożonym pod koniec września 2019 r. w sądzie w Nowym Jorku Social Technologies twierdzi, że Apple niewłaściwie i nieuczciwie wskazuje oznaczenie „Memoji” jako zarejestrowany znak towarowy, mimo że nie jest właścicielem praw do takiego znaku w Stanach Zjednoczonych. W szczególności firma twierdzi, że Apple błędnie oznaczyło charakter znaku „Memoji”, umieszczając ten termin na liście znaków towarowych należących do Apple na swojej stronie internetowej, które to działanie rzekomo ma być próbą „oszukania ogółu społeczeństwa ze szkodą dla Social Tech”.

Krótko mówiąc, wprowadzenie w błąd ma polegać na tym, że Apple używa na swojej stronie internetowej w stosunku do oznaczenia aplikacji „Memoji” symbolu R oznaczającego zarejestrowany znak towarowy, a nie symbolu TM lub SM, który oznacza znak towarowy lub znak usługowy, który niekoniecznie uzyskał rejestrację w Amerykańskim Urzędzie Patentowym i Znaków Towarowych.

W pozwie podniesiono również szeroki zakres reklamowy oznaczenia „Memoji”, które jest wykorzystywane nie tylko do promowania iPhone’ów i iPadów, ale także – zgodnie z pozwem – jako „maskotka dla całej marki”, np. do promowania Apple Music.