Przeżuty Jack Daniel’s

Właściciel marki whiskey Jack Daniel’s przegrał niedawno spór z producentem zabawek dla psów, i to o znak towarowy. Mogłoby się wydawać, że mocne alkohole i gadżety dla psiarzy nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednak okazuje się, że i owszem.

 

Spółka VIP Products LLC projektuje i sprzedaje zabawki dla psów Silly Squeakers, które często mają humorystycznie przypominać znane pojemniki na napoje. W 2013 r. VIP Products zaprojektowało zabawkę dla psa Silly Squeakers Bad Spaniels. Gryzak dla psa przypominał wyglądem i kształtem miniaturową butelkę whisky Jack Daniel’s. Na etykiecie „butelki” napis „Jack Daniel’s” zastąpiono stylizowanym napisem „Bad Spaniels”. Zmianie uległ również opis zawartości alkoholu na butelce: zabawkowa wersja otrzymała oznaczenie „42% POO BY VOL.” i „100% SMELLY”.

W 2014 r. firma Jack Daniel’s Properties, Inc., właściciel znaków towarowych „Jack Daniel’s” wezwał VIP Products do zaprzestania sprzedaży zabawki dla psów Bad Spaniels we wszelkich kanałach na tej podstawie, że taka sprzedaż naruszała prawa do zarejestrowanych znaków towarowych. VIP odpowiedział, wnosząc powództwo do Sądu Rejonowego w Arizonie i domagając się orzeczenia, że zabawka Bad Spaniels nie narusza żadnych praw do znaku towarowego Jack Daniel’s.

Sąd Rejonowy w Arizonie orzekł początkowo na korzyść Jack Daniel’s Properties, stwierdzając, że etykieta i projekt butelki Jacka Daniel’s są na tyle charakterystyczne i nietypowe, że mogą być chronione jako znak towarowy, a działania firmy produkującej zabawki dla psów naruszyły te prawa. W postępowaniu odwoławczym orzeczenie sądu rejonowego zostało zmienione. Sąd apelacyjny wskazał na początku tego roku, że zabawka nie narusza praw do znaków towarowych Jack Daniel’s, ponieważ napisy na niej, jak również cała estetyka zabawki, są odmienne i jedynie utrzymane w stylu nawiązującym do napojów alkoholowych.

Niesolidarna „Solidarność”

Charakterystyczne logo Solidarności jest kojarzone przez chyba wszystkich Polaków. Teraz logo zostało zmodyfikowane przez jego autora w celu propagowania tzw. social distancing związanego z pandemią koronawirusa. Takie działania nie spodobały się jednak NSZZ „Solidarność” – związek wystosował do Jerzego Janiszewskiego, autora logo Solidarności, pismo z zakazem modyfikacji oznaczenia.

 

Władze Gdańska wykorzystywały w ostatnim czasie w mediach społecznościowych zmodyfikowane logo Solidarności w celu zachęcenia mieszkańców Trójmiasta do zachowania w codziennych czynnościach poza domem odpowiedniego dystansu, aby zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa COVID-19. Przerobione logo zawierało rozstrzelone litery, które „dystansowały się” od siebie. Pod spodem umieszczony był napis „Zachowaj odległość”. Logo zostało dostosowane do panujących okoliczności przez jego autora, artystę Jerzego Janiszewskiego.

Niedługo później Janiszewski otrzymał pismo od NSZZ „Solidarność”, w którym związek nakazał mu zaprzestania dalszych przeróbek logo i zarzucił dokonywanie naruszeń praw autorskich. Janiszewski rzeczywiście w umowie przekazał  NSZZ „Solidarność” część majątkowych praw autorskich do oznaczenia  „Solidarność” oraz zezwolił na wykorzystywanie fontu, którego jest autorem, tzw. solidarycy. Wydaje się jednak, że  NSZZ „Solidarność” usiłuje wyjść w zakazach poza uprawnienia, które rzeczywiście posiada.

W odpowiedzi pełnomocnik Janiszewskiego stwierdził, że „koronawirusowa” przeróbka logo Solidarności stanowi utwór zależny, a więc nie narusza praw autorskich do oryginału. Ponadto, oznaczenie to nie jest wykorzystywane w celach komercyjnych, nie można więc czynić w tej sytuacji zarzutu naruszenia praw do znaku towarowego. Taki zarzut wystąpił już kiedyś ze strony  NSZZ „Solidarność” w kierunku Janiszewskiego, przy okazji wykorzystywania innej modyfikacji słynnego oznaczenia w związku z „czarnym protestem”.

Kiciuś czy…?

Amerykański damski zespół rockowy Thunderpussy otrzymał właśnie prawo ochronne na znak towarowy w USA po 5 latach prawniczej bitwy. Znak został zarejestrowany przez Urząd Patentowy i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych (USPTO).

 

Żeński kwartet Thunderpussy wydał swój pierwszy album studyjny w 2018 r., ale wniosek o rejestrację znaku towarowego w postaci nazwy zespołu został złożony już w 2015 r. Rejestracji jednak odmówiono. USPTO wskazał w decyzji odmownej, że oznaczenie „Thunderpussy” nie może być znakiem towarowym, ponieważ termin ten jest „skandaliczny” w myśl ustawy Lanham Act z 1946 r.

Amerykański urząd uznał, że nie może objąć ochroną znaku towarowego takiego oznaczenia, ponieważ „wiele słowników, w tym co najmniej jeden standardowy słownik, jednoznacznie wskazuje, że znaczenie tego terminu jest wulgarne oraz że w oznaczeniu wnioskodawcy użycie tego terminu było wyraźnie ograniczone do tego wulgarnego znaczenia.”

Znak towarowy jest niezbędnym elementem niemal każdego przedsiębiorstwa komercyjnego, ale ma szczególne znaczenie w nowoczesnym biznesie muzycznym. Wraz z upadkiem sklepów z płytami, wielu artystów polega na sprzedaży merchandisingu, a posiadanie znaku towarowego daje zespołowi prawo do pozwania fałszerzy i innych osób, które podrabiają daną markę.

Adwokat, który pro bono reprezentował zespół w tej sprawie, powiedział w wywiadzie dla gazety „Seattle Times”, że niedozwolone jest jego zdaniem pozostawienie subiektywnej decyzji eksperta, czy dane wyrażenie jest użyte w kontekście wulgaryzmu, co mieć trwałe konsekwencje dla zgłaszającego znak towarowy. W języku angielskim słowo „pussy” może być tłumaczone zarówno jako „kiciuś”, jak i używane jako slangowe określenie żeńskich organów płciowych. Co więcej, pełnomocnik zespołu znalazł 40 zarejestrowanych w USPTO znaków towarowych zawierających słowo „pussy”.

Oznaczenie finalnie zostało zarejestrowane.

Amazon wygrywa z Coty przed TSUE

Amerykańska platforma sprzedażowa Amazon wygrała właśnie spór sądowy w sprawie znaku towarowego z firmą kosmetyczną Coty przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. W myśl wyroku, Amazon nie poniesie odpowiedzialności za nieumyślne składowanie towarów naruszających znaki towarowe dla sprzedawców zewnętrznych. Tym samym, Amazon odniósł wielkie zwycięstwo w walce z koncernem  kosmetycznym Coty.

 

Sprawa, wniesiona przez niemiecki oddział Coty, podkreśla napięcie między firmami zajmującymi się dobrami luksusowymi, które chcą zachować swoją wyłączność na ekskluzywne marki a platformami internetowymi, takimi jak Amazon, eBay czy polskie Allegro, walczącymi z ograniczeniami sprzedaży online. Właściciel znaków towarowych zakwestionował zakres odpowiedzialności platform internetowych za produkty sprzedawane w ich witrynach lub za zawarte tam treści.

Sprawa Amazon trafiła do niemieckiego sądu po tym, jak Coty stwierdziło, że prawa do znaku towarowego należącego do koncernu zostały naruszone poprzez magazynowanie perfum Davidoff dla sprzedawców zewnętrznych, a, zdaniem Coty, Amazon powinien ponosić odpowiedzialność za takie działania. Niemiecki sąd zwrócił się o wskazówki do najwyższego europejskiego trybunału. Luksemburski Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) poparł jednak amerykańską spółkę.

Sędziowie rozpoznający sprawę stwierdzili w wyroku, że samo przechowywanie przez Amazon towarów, które naruszają prawa do znaku towarowego, nie stanowi naruszenia praw do tego znaku towarowego przez Amazon. Program Amazon o nazwie „Fulfilment by Amazon” (ang. realizacja przez Amazon) pozwala tej platformie przechowywać i dostarczać towary sprzedawcom zewnętrznym, co jest jedną z kluczowych cech  modelu biznesowego Amazon.

Firma sprzedażowa z zadowoleniem przyjęła decyzję TSUE, stwierdzając jednocześnie w oświadczeniu prasowym, że nadal pozostaje zaangażowana w proces dążący do wyeliminowania platformy podróbek naruszających prawa do znaków towarowych.