Brzydki taniec „Fortnite”

Młody youtuber Backpack Kid (a właściwie Russell Horning) i Carlton z serialu „Bajer z Bel-Air” (aktor Alfonso Ribeiro) pozwali ostatnio Epic Games, studio, które stworzyło popularną ostatnio grę komputerową „Fortnite”.

 

Russell Horning i Alfonso Ribeiro twierdzą, że spółka Epic Games naruszyła efekty ich pracy w postaci wymyślenia charakterystycznej choreografii i przekształciła ją w „emotkę” w grze. Tak zwaną „emotką” jest w tym przypadku taniec postaci z gry z „Fortnite”, który ma oznaczać wygraną lub atak na rywala. Od czasu premiery w 2017 r. gra „Fortnite” zarobiła już dla swoich twórców ponad 5 miliardów dolarów.  Sama gra jest co prawda darmowa, ale twórcy zarabiają, sprzedając emotki i skórki – „ubrania” dla postaci.

Aby zyskać szansę wygrania sprawy, Horning i Ribeiro będą musieli udowodnić, że to oni wymyślili te konkretne taneczne ruchy i z tego względu są oni właścicielami praw autorskich do choreografii. To może akurat stanowić problem dla Alfonsa Ribeiry, który w udzielonych kilka lat temu wywiadach opowiadał, że ruchy tańca wykorzystanego przez Epic Games, a wcześniej, za zgodą Ribeiry, w serialu „Bajer z Bel-Air”, on sam podpatrzył w teledysku Bruce’a Springsteena.

Prawa autorskie do choreografii mogą być trudne do udowodnienia. Nie istnieje bowiem, jak w przypadku książki, rękopis albo plik komputerowy, czy zapis nutowy, jak w przypadku muzyki.

Emotka tańca Ribeiry jest do kupienia w grze pod nazwą „Fresh”, co nawiązuje zresztą do tytułu serialu „Bajer z Bel-Air” (w oryginale: „The Fresh Prince of Bel-Air”). Taniec Russela można było nabyć jako „Floss”. Obecnie nie można już go nabyć, gdyż była to edycja limitowana.

Hakuna matata

„Król Lew” to jedna z najpopularniejszych animacji Disneya w historii. Teraz, w obliczu przyszłorocznego remake’u filmu, emocje budzi petycja związana z wezwaniem studia Disney do rezygnacji ze znaku towarowego „Hakuna matata”.

 

Animowany film Disneya „Król Lew” to jedna z najpopularniejszych kreskówek w historii. Na podstawie wzruszającej historii lwiątka o imieniu Simba podstępnie wygnanego przez demonicznego stryja z krainy, którą miałoby w przyszłości władać, stworzono nie tylko rewię na lodzie, ale też wystawiany na Broadwayu musical. W przyszłym roku szykuje się zaś remake filmu w wersji, w której zwierzęta wyglądają jak żywe. W sieci pojawił się też pierwszy zwiastun nowej wersji „Króla Lwa”, który już stał się najczęściej oglądanym trailerem animacji Disneya wszech czasów.

Głosy w remake’u filmu animowanego z 1994 r. mają podkładać gwiazdy, w tym Donald Glover jako dorosły Simba, Beyoncé jako dorosła Nala i dubbingujący postać Dartha Vadera z kultowej serii „Gwiezdne Wojny” James Earl Jones jako Mufasa.

Być może to rozgłos związany z przyszłoroczną premierą stał się podwaliną internetowej petycji założonej na platformie Change.org przeciwko utrzymaniu przez studio Disney rejestracji znaku towarowego „Hakuna matata”. Jest to ulubione powiedzonko jednej z głównych postaci „Króla Lwa”, surykatki Timona i zarazem tytuł piosenki z tej animacji.

Do dnia dzisiejszego petycja zyskała ponad 30.000 podpisów. Znak towarowy został zarejestrowany w 2003 r. i do tej pory pozostaje pod ochroną. „Hakuna matata” to zwrot w języku suahili oznaczający „nie martw się”. Petycję do Disneya, aby studio zrezygnowało z ochrony swojego znaku towarowego, wystosował działacz Zimbabwe, Shelton Mpala.

Pełne oświadczenie zawarte w petycji porównuje zawłaszczenie konkretnego stwierdzenia z języka suahili do kolonializmu i rabunku, zawłaszczenia czegoś, do czego nie ma się prawa.

Zmiany w znakach towarowych

 

Znaki towarowe to nie tylko oznaczenia słowne, graficzne czy ich połączenie. Chociaż są to rzeczywiście najbardziej popularne rodzaje znaków towarowych, to taka ochroną można objąć również inne kategorie oznaczeń – dźwięki, kształty 3D, a nawet hologramy. W przypadku znaków towarowych Unii Europejskiej ta kategoria jest nawet szersza, jako że ostatnia zmiana unijnych przepisów usunęła wymóg graficznej przedstawialności znaku towarowego. Teraz również polskie przepisy muszą zostać dostosowane do tych zmian.

 

Konieczność wprowadzenia zmian w ustawie Prawo własności przemysłowej, między innymi dotyczących samej definicji znaku towarowego, wynika z dyrektywy 2015/2436, której celem jest zbliżenie ustawodawstw państw Unii Europejskiej dotyczących znaków towarowych. Polska musi dostosować swoje prawo krajowe do wskazań zawartych w dyrektywie. Obecnie projekt nowelizacji ustawy Prawo własności przemysłowej został przyjęty przez Radę Ministrów. Projekt ten został Radzie Ministrów przedstawiony przez ministra przedsiębiorczości i technologii.

Zmiany wymuszone unowocześnieniem przepisów unijnych wymuszą również przekształcenia procedury rejestracji znaków towarowych w Urzędzie Patentowym. Zgłaszanie innych, niepraktykowanych do tej pory rodzajów znaków towarowych, jak na przykład znaki zapachowe, wymusi na urzędzie wdrożenie nowych procedur. Obecne nie przewidują bowiem złożenia – przykładowo – próbki zapachu. Najpopularniejsze do tej pory zgłaszane oznaczenia można było w prosty sposób przedstawić graficznie, załączając na formularzu zgłoszeniowym reprodukcję znaku graficznego lub wpisując znak słowny.

Konieczność dostosowania polskich przepisów dotyczących ochrony znaków towarowych uprości też życie uprawnionym do takich oznaczeń. Chcąc przedłużyć ochronę znaku towarowego nie trzeba już będzie składać wniosku i czekać na wydanie decyzji przez Urząd Patentowy. Wystarczy samo uiszczenie opłaty za kolejny okres ochronny, a ten zostanie wydłużony automatycznie. Taka procedura ma obecnie miejsce w przypadku patentów. Co więcej, urząd sam będzie informował uprawnionego o zbliżającym się terminie upływu ochrony.

Serowy ból głowy

Znaki towarowe to nie tylko kolorowe oznaczenia, o które czasem spierają się przedsiębiorcy. Nierzadko są one warte miliony złotych, a czasem mogą nawet stanowić o politycznym być albo nie być. Przekonał się o tym cypryjski minister handlu, po tym, jak w pierwszej połowie grudnia 2018 r. rząd Cypru debatował nad wezwaniem opozycji do jego dymisji. Minister popełnił błąd, tracąc prawa do znaku towarowego w Wielkiej Brytanii na oznaczenie słynnego białego sera – halloumi.

 

Wielka Brytania jest największym rynkiem dla tego popularnego rodzaju sera, pochłaniając 40 procent eksportu halloumi, co generuje rocznie około 80 milionów euro. Cypr spodziewa się, że do 2023 r. przychody z eksportu halloumi wyniosą nawet 300 milionów euro.

Cypryjski rząd przyznał, że utrata praw do znaku „Halloumi” na terenie Wielkiej Brytanii to wina ministra handlu, George’a Lakkotrypisa, jednak wstrzymał się od jego dymisji. Partie opozycyjne, takie jak centroprawicowe DIKO, obwiniają za sytuację również urzędników w ministerstwie handlu. To, co stało się ze znakiem „Halloumi”, jest ich zdaniem pomnikiem niekompetencji w zarządzaniu sprawą o dużym znaczeniu dla gospodarki cypryjskiej. Charakterystyczny, nadający się do smażenia i grillowania ser to produkt, który generuje miliony dochodów dla gospodarki cypryjskiej, a znak towarowy „Halloumi” jest jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym znakiem towarowym Republiki Cypryjskiej.

Cypr utracił swój serowy znak towarowy w Wielkiej Brytanii 28 listopada 2018 r., ponieważ ministerstwo handlu nie odpowiedziało na czas na wniosek o unieważnienie znaku złożony przez brytyjską firmę John & Pascalis Ltd. Sąd brytyjski orzekł na korzyść spółki, jako że rząd Cypru miał wystarczająco dużo czasu, aby zająć stanowisko w sprawie, a jednak tego nie uczynił. Obecnie Cypr podejmuje działania w celu ponownej rejestracji znaku „Halloumi”.

Oryginał czy podróbka?

Wzornictwo przemysłowe to nie tylko przedmiot sporów sądowych między wielkimi korporacjami, ale też część życia każdego z nas. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że nawet przedmioty codziennego użytku mogą być chronione jako własność przemysłowa. Poszukując pięknych mebli do swojego mieszkania warto upewnić się, czy stanowią one oryginalny projekt, żeby później nie zyskać opinii wielbiciela podróbek.

 

Do ochrony kształtu i ogólnie wyglądu danego produktu służą wzory przemysłowe. Jako prawo objęte rejestracją pozwalają one uniknąć ewentualnych trudności dowodowych w sporze sądowym. Przed nieuczciwym producentem podrabiającym wygląd produktu można bronić się za pomocą praw autorskich czy też zarzucając mu dokonywanie czynu nieuczciwej konkurencji, ale w takiej sytuacji wymagane będą przekonujące dowody, że rzeczywiście było się na rynku pierwszym z konkretnym projektem.

Jako wzory przemysłowe bardzo często rejestrowane są meble. Dotyczy to głównie nie popularnych, nisko kosztowych kolekcji wymienianych w sklepach co sezon, ale ponadczasowych projektów, takich jak sprzęt AGD autorstwa Philippe‘a Starcka czy fotele z pracowni Ray i Charlesa Eamsów. Niestety, meble autorstwa znanych projektantów zazwyczaj niemało kosztują. Niektórzy nieuczciwi sprzedawcy próbują to wykorzystać i wprowadzają na rynek własne podobne towary, „inspirowane” tymi oryginalnymi.

Jeżeli ktoś nie jest znawcą wzornictwa przemysłowego, może łatwo dać się oszukać. Warto więc sprawdzić przed zakupem mebli „inspirowanych” lub „w stylu”, czy w rzeczywistości nie są one gorszej jakości kopią oryginalnego produktu. Może się bowiem okazać, że dużo bardziej korzystnym zakupem będzie pozbawiony znanych metek fotel od znającego się na swoim fachu lokalnego rzemieślnika, niż ordynarna podróbka luksusowego, drogiego modelu.