Dzieło czy artystyczne wykonanie?

Czy dubbing filmowy należy traktować jako oddzielne dzieło w rozumieniu prawa autorskiego, czy też stanowi on wyłącznie artystyczne wykonanie? Do tej drugiej interpretacji przychyla się najwyraźniej w swojej opinii Przewodniczący Komisji ds. Repartycji Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji.

 

Dubbing jest jedną z opcji przedstawiania widzowi zagranicznych filmów i seriali. Zazwyczaj łączy się go z filmami dla dzieci i kreskówkami, chociaż w niektórych państwach jest on podkładany pod wszystkie produkcje, również te dla dorosłych. Taka metoda post-produkcji filmów jest kultywowana m. in. w Hiszpanii czy Niemczech. Alternatywne rozwiązania to napisy w języku danego państwa czy – popularny chociażby  Polsce – lektor.

Teraz dubbing stał się przedmiotem niesnasek między aktorami. Chodzi o rozdzielanie środków dla poszczególnych artystycznych wykonań dzieł przez Komisję ds. Repartycji Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji. Jej przewodniczący wydał opinię, w której zdecydowanie nie zgadza się z postulatami aktorów dubbingowych dotyczących równego traktowania dubbingu i oryginalnych wykonań aktorskich. Propozycje takie padły w czasie dyskusji z przedstawicielami środowiska dubbingowego.

Przewodniczący Komisji uznał postulaty aktorów dubbingowych za chybione. Wskazał na występowanie problemów z ustaleniem wartości artystycznej dubbingu, określenia proporcji i wycenieniem twórczości aktora dubbingowego. Artyści dubbingowi zaproponowali, aby wypłacać środki z tantiem proporcjonalnie do zysków, jakie dubbing wypracowuje dla Związku Artystów Scen Polskich (ZASP), biorąc pod uwagę zróżnicowanie opłat za czas reklam w prime time i poza prime time.

Wojna łódzko-łódzka pod flagą znakową

Drużyna piłkarska Widzew Łódź zarejestrowała w Urzędzie Patentowym historyczną nazwę konkurencyjnego łódzkiego klubu, ŁKS – „Rycerze Wiosny” – jako znak towarowy. Łódzkie drużyny postanowiły najwyraźniej utrudniać sobie życie nie tylko na boisku.

 

Do tej pory pomiędzy łódzkimi drużynami nie było raczej agresywnych ruchów. Piłkarze może nie pałali do siebie przyjaźnią, ale też szczególnie nie wojowali. Najwyraźniej ostatnio ta tendencja się zmieniła. W 2019 r. klub Widzew Łódź dokonał w Urzędzie Patentowym zgłoszenia znaku towarowego „Rycerze Wiosny”. Przydomek piłkarzy ŁKS pochodzi jeszcze z lat 50. XX w.

Podczas toczonego w wiosennym sezonie meczu Górnik Zabrze – ŁKS w 1957 r. łódzcy piłkarze wygrali aż 5:1, chociaż faworytem spotkania była druga drużyna. Mecze były wtedy rozgrywane w sezonach wiosennym i jesiennym. To prasa wymyśliła po spotkaniu przydomek łodzian. Na pierwszej stronie „Przeglądu Sportowego” napisano: „Panowie – kapelusze z głów. Tak grają Rycerze Wiosny”. Określenie to przylgnęło do łódzkiej drużyny na kolejne dziesięciolecia. Klub nie podjął jednak żadnych działań w celu zmonopolizowania na swoją rzecz określenia pod względem formalnym.

Klub ŁKS najwyraźniej przegapił termin zgłaszania sprzeciwów wobec zgłoszenia znaku „Rycerze Wiosny” w Urzędzie Patentowym. Zgłoszenie zostało dokonane dla takich towarów i usług, jak m. in. odzież i odzież sportowa, buty sportowe, czapki jako nakrycia głowy, artykuły i sprzęt sportowy, kultura fizyczna. Znak został objęty rejestracją.

Rzecznik prasowy Widzewa Łódź nie wyjaśnił, dlaczego klub wykonał taki ruch. Wskazał, że w dacie dokonania zgłoszenia znaku towarowego nie pełnił jeszcze swojej funkcji.

Precelek niezgody

Spółka Frito-Lay po raz kolejny zwyciężyła w sprawie generyczności znaku towarowego „pretzel crisps” (ang. chrupki preclowe) w USA. Koncern PepsiCo, do którego należy Frito-Lay i spółka Snyder’s-Lance ponownie pojawili się przed sądem w związku z trwającym już od 12 lat sporem o rejestrację terminu „pretzel crisps” jako znaku towarowego.

 

W systemach rejestracji znaków towarowych objęcia ochroną odmawia się zazwyczaj znakom towarowym pozbawionym charakteru odróżniającego, w tym stanowiącym nazwy własne produktów. Chodzi o to, aby taka nazwa własna nie została zmonopolizowana wyłącznie na rzecz jednego podmiotu. Pomimo tego niektóre podmioty uparcie próbują objąć ochroną tego typu oznaczenia.

W sporze pomiędzy producentami słonych przekąsek po raz kolejny sędzia orzekł na korzyść Frito-Lay, która to spółka kwestionowała możliwość rejestracji przez Snyder’s-Lance  oznaczenia „pretzel crisps”, uznając je za pozbawione charakteru odróżniającego, a przez to opisowe. Sąd zadecydował, że żadna firma nie może zmonopolizować terminu „chrupki preclowe”, pomimo usilnych wysiłków zgłaszającego znak prowadzonych od 2009 r., aby zarejestrować termin jako znak towarowy.

Znak został zgłoszony do oznaczania takich produktów jak krakersy i precelki, jednak nie został zarejestrowany, ponieważ amerykański urząd patentowy uznał go za opisowy. Snyder’s-Lance ponownie złożył wniosek o rejestrację, twierdząc, że określenie to stało się z czasem rozpoznawalną marką dla słonych przekąsek, a więc uzyskało wtórną zdolność odróżniającą. Jednak producent precli „Rold Gold”, będąca częścią koncernu PepsiCo spółka Frito-Lay, sprzeciwiła się temu argumentowi.

W toku sprawy dwa federalne sądy apelacyjne, w 2014 r. i w 2017 r., orzekły, że znak ma charakter rodzajowy. Najświeższy wyrok również potwierdza, że producent nie może zmonopolizować nazwy własnej danego produktu.​

Instagram pozwany

Amerykańscy fotoreporterzy uznali, że Instagram uzurpował sobie prawa do dzieł chronionych prawem autorskim poprzez udostępnione użytkownikom narzędzie do osadzania treści, zachęcając tym samym do ponownego publikowania treści bez licencji i czerpania korzyści z repostowania zdjęć bez zgody ich twórców. Takie twierdzenia zostały zawarte w pozwie zbiorowym złożonym przez fotografów w USA przeciwko Instagramowi.

 

Osadzanie treści, w tym zdjęć, jest równoważne z wykorzystaniem własnych treści, dostępnych na dysku. Nie jest ono tożsame z udostępnianiem postów, których autor jest wówczas wskazany.

Pozew zbiorowy został złożony w sądzie federalnym w Kalifornii 19 maja 2021 r. przez fotoreporterów Alexis Hunleya i Matthew Scotta Brauera, którzy twierdzą, że Instagram narusza prawa autorskie pozwalając innym na ich naruszanie za pomocą narzędzia do osadzania. Umożliwia ono stronom trzecim, takim jak serwisy informacyjne, kopiowanie i ponowne publikowanie treści użytkowników Instagrama bez uzyskiwania licencji.

Zdjęcie Alexis Hunley zostało umieszczone bez jej zgody w instagramowym poście BuzzFeed, Inc. na temat protestów związanych ze śmiercią George’a Floyda w 2020 r. Fotografia Scotta Brauera została natomiast wykorzystana na Instagramie przez Time.com przy relacjonowaniu wyborów prezydenckich w 2016 r.

W myśl pozwu, Instagram celowo wspomagał i nakłaniał osoby trzecie do osadzania zdjęć i filmów chronionych prawem autorskim, chociaż zachęca w swojej polityce do poszanowania praw autorskich, jednocześnie świadomie uczestnicząc w odmiennym postępowaniu.

W czerwcu 2020 r. Instagram publicznie przyznał za pośrednictwem rzecznika prasowego jego właściciela, Facebooka, że ​​osoby trzecie w rzeczywistości muszą uzyskać licencję lub pozwolenie od właścicieli praw autorskich na umieszczanie dzieł chronionych prawem autorskim. Instagram znał i ignorował fakt, że żadna strona trzecia nigdy nie uzyskała licencji ani pozwolenia od Instagrama na osadzenie zdjęcia lub filmu chronionego prawem autorskim między 2013 r., kiedy uruchomiono narzędzie do osadzania, a 2020 r.

Dobry rok (80 lat wcześniej)

Wiele firm ociąga się z rejestracją swoich znaków towarowych. Okazuje się jednak, że takie podejście może się zupełnie nie opłacić w przyszłości. Niedawne działania właściciela marki Goodyear na terytorium Indii świadczą o korzyściach z wczesnej rejestracji znaków towarowych.

 

Podmioty rynkowe posiadające bogate portfolio znaków towarowych nierzadko zlecają monitorowanie zgłoszeń znaków towarowych na różnych terytoriach, aby weryfikować, czy jakiś konkurent przypadkiem nie planuje uzyskać ochrony na zbyt podobne oznaczenie. W ten właśnie sposób firma Goodyear dowiedziała się o istnieniu zgłoszenia znaku towarowego „GOOD YEAR” dla smarów i olejów samochodowych. Zgłoszenie zostało złożone przez spółkę zupełnie niepowiązaną z marką Goodyear.

Producent opon wniósł sprzeciw przeciwko zgłoszeniu znaku. Jako podstawę sprzeciwu podano znak towarowy zarejestrowany rok wcześniej. W toku postępowania zgłaszający powoływał się na fakt używania swojego oznaczenia na rynku smarów i olejów samochodowych już od 1997 r. Chciał tym samym udowodnić, że konsumenci powiązali już oznaczenie „GOOD YEAR” w stosunku do tego rodzaju produktów z jego przedsiębiorstwem.

W tym momencie globalny producent wyciągnął asa z rękawa, jakiego nikt – a najbardziej pewnie sam zgłaszający – się nie spodziewał. Aby udowodnić, że to marka Goodyear działa i używa na rynku znaków towarowych dłużej niż zgłaszający, firma powołała się na znak towarowy zgłoszony w kilka lat po rozpoczęciu przez nią działalności. Znak w starszej wersji był zarejestrowany w Indiach od ponad 80 lat. Jak widać, taki prezent z przeszłości potrafi bardzo się przydać – firma Goodyear wygrała spór.