Teraz Pol(sk)a

Prawo do znaku towarowego wcale nie musi przysługiwać tylko jednej osobie czy spółce. W polskim Urzędzie Patentowym można też zarejestrować znaki, które będą służyły kilku podmiotom jednocześnie.

Najprostszym tego rodzaju prawem jest wspólne prawo ochronne. Przysługuje ono po prostu kilku podmiotom po równo. Podmioty te traktowane są jako współwłaściciele znaku, a prawem rządzą zasady podobne do współwłasności. Innym rodzajem znaku towarowego jest wspólny znak towarowy, przeznaczony do używania przez organizację powołaną do reprezentowania interesów zrzeszonych w niej przedsiębiorców. Ostatnia kategoria to znak wspólny gwarancyjny. Od znaku wspólnego różni się tym, że nie może go używać sama organizacja, na rzecz której została udzielona ochrona. Takie znaki są zazwyczaj stosowane w sposób certyfikujący, na przykład dla oznaczenia produktu z konkretnego regionu lub posiadającego jakieś konkretne cechy. Za przykład można tu podać takie oznaczenia, jak kojarzone przez polskich konsumentów „Teraz Polska” czy znak jakości „Q”. Teraz tę kategorię znaków wzbogaci oznaczenie „Pola”.

„Pola” to aplikacja stworzona przez Klub Jagielloński, pozwalająca sprawdzić strukturę kapitałową producenta danego towaru. Konsumenci, którzy chcieliby wspierać polskich producentów, mogą mieć czasem problem z rozpoznaniem ich towarów, chociażby dlatego, że marki kojarzone jako typowo polskie, takie jak Wedel czy Winiary, często pozostają w rękach zagranicznych koncernów (w przykładzie odpowiednio Lotte Group i Nestlé). Co więcej, aby uzyskać możliwość posługiwania się logotypem „Teraz Polska”, wcale nie trzeba mieć przedsiębiorstwa zarejestrowanego w Polsce, ale w jednym z państw członkowskich Unii Europejskiej.

Dla konsumentów chcących wspierać polskich przedsiębiorców powstała więc w 2015 r. aplikacja „Pola”, której symbol będzie niedługo fizycznie nakładany na produkty pochodzące z polskich przedsiębiorstw. Do tej pory z aplikacji skorzystało już prawie pół miliona osób.

Spór o nazwę De Mono rozwiązany

Aby odnieść sukces na rynku muzycznym nie wystarczy sam talent, potrzebna jest jeszcze chwytliwa nazwa zespołu. W końcu nikt nie słyszał o Pectoralz, jak początkowo brzmiała nazwa zespołu Coldplay, ale ten ostatni ma miliony fanów na całym świecie. Wszystko działa dobrze, dopóki członkowie zespołu muzycznego są – nomen omen – zgrani. Kłopoty zaczynają się, kiedy ktoś chce odejść z zespołu, a w ramach pamiątki zabrać ze sobą jego nazwę.

W takim przypadku autorstwo nazwy trudno jest udowodnić, szczególnie po latach. Na dowód tego trzeba by mieć na przykład korespondencję, mailową lub inną, gdzie jasno zaproponowany jest pomysł nazwy. Może się jednak okazać, że w przypadku nazw zespołów muzycznych sam tego typu dowód może się na nic nie przydać.

Sądy, zarówno polski, jak i europejskie, stoją na stanowisku, że w przypadku nazwy zespołu muzycznego prawa do nazwy przysługują nie tej osobie, która tę nazwę wymyśliła, ale wszystkim członkom zespołu, jeżeli mieli w jego powstawanie i rozwój taki sam wkład. Uniemożliwia to sytuacje, w których przykładowo tylko wokalista mógłby zarejestrować na własny użytek nazwę zespołu jako znak towarowy, chociaż wkład w działalność mają wszyscy jego członkowie. W takim wypadku pozostali muzycy z zespołu mogliby unieważnić taki znak jako naruszający ich prawa.

W taki właśnie spór dotyczący nazwy zespołu wdali się członkowie polskiej grupy DE MONO. Zespół założył w 1984 r. gitarzysta Marek Kościkiewicz wraz z basistą Piotrem Kubiaczykiem i perkusistą Dariuszem Krupiczem, początkowo pod nazwą MONO. Trzy lata później zespół przemianowano na DE MONO i dołączyli do niego gitarzysta Jacek Perkowski, saksofonista Robert Chojnacki i wokalista Andrzej Krzywy. Po zmianach personalnych w zespole, w 2008 r. Andrzej Krzywy i Piotr Kubiaczyk pozwali o naruszenie dóbr osobistych innych jego członków, chcąc zakazać im posługiwania się nazwą DE MONO. W lipcu 2018 r. warszawski sąd wydał wyrok w sprawie stwierdzając, zgodnie z ustaloną linią orzeczniczą, że nie można innym członkom zespołu zabronić posługiwania się jego nazwą. W szczególności dotyczy to Marka Kościkiewicza, który był założycielem i liderem zespołu, autorem nazwy DE MONO i twórcą tekstów wszystkich największych hitów zespołu.

Bitwa na Super-Znaki

Zgłoszenie znaku towarowego to nie tylko formalna procedura, która pozwala na uzyskanie monopolu na dane oznaczenie, ale czasami również sposób na wyprzedzenie lub zablokowanie działań konkurenta. Co więcej, ze zgłoszonych znaków można tez wyciągnąć wnioski co do dalszych działań konkurencji.

Pod koniec ubiegłego roku spółka Super Monsters Animation of Connecticut zgłosiła w Urzędzie Patentowym i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych do rejestracji znak towarowy „Super Pets”. Kreskówka „Super Monsters” tego producenta, którą można oglądać na platformie Netflix, opowiada o grupie dzieci w wieku przedszkolnym, których rodzice są najbardziej znanymi na świecie potworami, takimi jak wampiry czy wilkołaki. Dzieci-potworki próbują opanować swoje specjalne umiejętności podczas przygotowywania się do przedszkola. Najwyraźniej producent kreskówki oczyma wyobraźni widział już tytuł „Super Pets” jako potencjalne rozszerzenie serii. W rezultacie zaczął ubiegać się o rejestrację znaku towarowego „Super Pets” dla usług rozrywkowych obejmujących seryjne programy telewizyjne i filmy z zakresu  animacji i kreskówek oraz usługi produkcji animacji.

Tuż po tym, jak 10 czerwca 2018 r. opublikowano to zgłoszenie, szybko jako Flash, jedna z postaci z komiksów DC Comics obdarzona mocą super-szybkiego poruszania się, samo DC Comics zgłosiło do rejestracji znak „Super-Pets” dla książeczek dla dzieci. Zgłoszenie odnosi się do serii DC Comics „Legion Super-Zwierzaków” („Legion of Super-Pets”), której rynkowa popularność przychodzi i odchodzi, ale zawiera w sobie linię ciągle publikowanych książek dla dzieci.

Znaki te są do siebie bardzo podobne i istnieje możliwość, że będą ze sobą konkurować. Nie jest więc wykluczone, że któraś z tych dwóch firm straci zimną krew i złoży sprzeciw wobec zgłoszenia konkurenta.