„Ahoj!” czy „čau?”

Krecik to miła i przyjazna postać z dobranocek sprzed lat. Pomimo sędziwego już, jak na małego kreta, wieku, Krecik jeszcze niedawno wesoło dokazywał na stronach książeczek dla dzieci. Chwilowo jednak stworek z czeskiej bajki będzie miał odpoczynek – o prawa autorskie do jego postaci toczy się spór.

 

Pierwszy animowany film o małym krecie, który ma mieszkanko pod ziemią i pomaga swoim przyjaciołom – myszce, jeżowi i zającowi, powstał w 1956 r. Był rezultatem zlecenia wyprodukowania filmu edukacyjnego o powstawaniu lnu, z którego musiał się wywiązać czeski animator Zdeněk Miler. Uznany już wtedy reżyser nie chciał powielać Disneyowskich postaci psów, kotów czy misiów i wymyślił postać wesołego Krecika, który potrzebował materiału na spodenki. Krecik zdobył popularność, a Miller stworzył kolejny film, „Krecik i samochód”. Popularność czarnego zwierzaka z kreskówki przyniosła nie tylko późniejszy serial animowany o nim, ale też książeczki, maskotki, zabawki i całkiem szeroki zakres innych gadżetów z wizerunkiem czeskiego Krteka (oryginalna, czeska nazwa Krecika). Krecik – pluszak poleciał nawet w kosmos, wraz z załogą promu Endeavour.

Jak każdy przynoszący zyski merchandising, Krecik stał się łakomym kąskiem. Dopóki żył jego twórca, problem praw autorskich do postaci kreskówkowego bohatera nie istniał. Kontrowersje zaczęły się po jego śmierci Zdenka Milera w 2011 r. Reżyser filmów animowanych nie zostawił po sobie spójnego testamentu. Zawarł co prawda umowę licencyjną ze swoja córką, Kateriną Milerovą, jednak okazuje się teraz, że umowa ta jest nieważna. Dla Milerovej może to być znaczny problem, ponieważ w 2015 r. wydała ona książeczkę „Krecik z wizytą”, w której występowała nie tylko postać samego Krecika, ale i Pani Krecikowa, identyczna ze swoim mężem, jeśli nie liczyć różowej bransoletki i kokardy na głowie.

Walkę o prawa autorskie do Krecika wszczęła Milen Fischer, która jest administratorem praw autorskich Milera. To ona podważyła ważność umowy między rysownikiem a jego córką. Sąd przychylił się do jej twierdzeń wskazując, że umowa licencyjna nie mogła być ważna, ponieważ nie wskazano w niej wysokości wynagrodzenia. Wyrok został utrzymany przez sąd drugiej instancji. W rezultacie Katerina Milerova nie może dalej wykorzystywać postaci Krecika w celach zarobkowych, a wydane już książeczki „Krecik z wizytą” muszą zostać wycofane z rynku.