Reżyser „najgorszego filmu świata” jest Polakiem

 Tommy Wiseau, reżyser filmu „The Room”, przegrał przed sądem sprawę dotyczącą filmu dokumentalnego o nim samym. Reżyser zarzucał twórcom filmu, że naruszyli jego prawa autorskie, wykorzystując w ramach dokumentu fragmenty „The Room”, ale nie tylko – problematyczne zdaniem Wiseau było również to, że filmowcy ujawnili jego prawdziwe pochodzenie, co jego zdaniem stanowiło naruszenie prywatności.

 

Tommy Wiseau to postać, którą na własne życzenie otaczała do tej pory aura tajemnicy. Obecnie już mniejsza, odkąd twórcy dokumentu „Room Full of Spoons” ujawnili, że tajemniczy reżyser ma polskie korzenie. Co ciekawe, Wiseau jest znany głównie jako reżyser najgorszego filmu świata. Chodzi tu o film „The Room”, który nie tylko wyreżyserował, ale był też jego scenarzystą, producentem i – w ramach wisienki na torcie – odtwórcą głównej roli. Sam film opowiada o bankierze, zdradzającej go narzeczonej i jego najlepszym przyjacielu. Okrzyknięty najgorszym filmem na świecie, został zdjęty z afisza już po dwóch tygodniach. Zdecydowanie więcej szczęścia miał film o kulisach powstawania „The Room”, „The Disaster Artist” na podstawie scenariusza Jamesa Franco, nominowany nawet do Oscara.

W dokumencie „Room Full of Spoons” jego twórcy ujawnili, że Tommy Wiseau naprawdę pochodzi z Poznania, a jego prawdziwe nazwisko to Tomasz Wieczorkiewicz. Tego oryginalnego reżysera i aktora miał zdradzić silny słowiański akcent. Twórcy dokumentu przeprowadzili śledztwo, w ramach którego dotarli nawet do poznańskich studentów, którzy pomagali im badać pochodzenie Wiseau.

Reżyserowi najwyraźniej jednak nie spodobało się zainteresowanie jego osobą. Utrudniał on bowiem dystrybucję „Room Full of Spoons” i wniósł do kanadyjskiego sądu pozew, w którym zarzucał twórcom filmu dokumentalnego o sobie m. in. naruszenie praw autorskich, ze względu na wykorzystanie w nim 69 scen z „The Room”, których czas trwania to łącznie około 7 minut. Sąd nie przychylił się jednak do zarzutów reżysera i nakazał mu zapłatę 550 tys. dolarów kanadyjskich tytułem zadośćuczynienia za wstrzymanie produkcji dokumentu oraz kolejne 200 tys. za wyrządzoną pozwem szkodę.