Kara za pomoc przy sprzedaży podróbek

Przepisy dotyczące prawa własności przemysłowej przechodzą ostatnio wiele zmian. Jedna z nich dotyczy odpowiedzialności podmiotów umożliwiających sprzedaż towarów oznaczonych podrobionym znakiem towarowym, a więc przykładowo właścicieli hal targowych.

 

Dotychczasowe przepisy uwzględniały w przypadku oferowania podrobionych towarów głównie odpowiedzialność osoby, która wprowadziła je do obrotu. Niedawna nowelizacja przepisów umożliwiła dochodzenie roszczeń również wobec podmiotów, które umożliwiały handel towarami, na których znajdowały się podrobione znaki towarowe. Umożliwi to szerszy zakres działań właścicielom znaków towarowych, którzy w przypadku braku znajomości danych identyfikujących pojedynczego naruszyciela sprzedającego swój towarów np. w hali targowej zostaliby z niczym. Na mocy zmienionych przepisów taki właściciel praw będzie mógł dochodzić swoich roszczeń od podmiotu odpowiedzialnego za prowadzenie tej hali targowej.

Nowe przepisy obowiązują od 16 marca 2019 r., a więc od niedawna. Na bazie znowelizowanych przepisów można wysnuwać teorie, że nie dotyczą one wyłącznie osób udostępniających naruszycielowi miejsca na sprzedaż podróbek, ale znacznie szerszej grupy osób. Sam przepis wskazuje bowiem, że z roszczeniami można wystąpić również przeciwko osobie, z usług której korzystano przy naruszeniu prawa ochronnego na znak towarowy. Znowelizowana ustawa Prawo własności przemysłowej nie wskazuje jednak, na czym dokładnie miałoby polegać „korzystanie z usług” przy naruszeniu praw do znaku towarowego. Z brzmienia przepisu można wnioskować, że za taką pomoc można uznać np. nałożenie na towar podrobionego znaku towarowego, dla przykładu poprzez jego nadruk na ubranie.

Zmianę przepisów popierało Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, które wskazało, że potrzebuje ułatwień prawnych możliwości ścigania przedsiębiorców oferujących podróbki na dużych halach targowych, takich jak podwarszawska Wólka Kosowska.

Zarina to nie Zara

Problemy z możliwością używania znaku towarowego mogą nie tylko napsuć krwi właścicielowi przedsiębiorstwa konkurencyjnego wobec uprawnionego do znaku, ale i uniemożliwić jego działanie na rynku. Przez naruszenie praw do znaku towarowego z polskiego rynku usuwa się rosyjska sieć sklepów Zarina.

 

Rosyjska spółka Melon Fashion Group zdecydowała się właśnie na zakończenie swojej działalności na polskim rynku. Przyczyną takiego działania miała być przegrana sądowego sporu dotyczącego naruszenia prawa ochronnego na znak towarowy ZARA należący do hiszpańskiego koncernu Inditex. ZARA to sieć sklepów rozlokowanych w całej Europie, bardzo popularnych również w Polsce. Melon Fashion Group jest rosyjską spółką prowadzącą sieci sklepów Zarina, befree i Love Republic. Prowadzi ona działalność głównie na terytorium Rosji, ale też w Kazachstanie czy Armenii.

W rezultacie sporu rozpoczętego przez koncern Inditex wydany został wyrok sądu zakazujący Melon Fashion Poland używania oznaczenia Zarina na terytorium Polski, ze względu na jego zbyt duże podobieństwo do znaku towarowego ZARA. Wykorzystywanie spornego oznaczenia mogłoby wprowadzić polskich konsumentów w błąd, iż obie marki są gospodarczo powiązane.

Patrycja Machut, prezes zarządu Melon Fashion Poland, wskazała w oficjalnym komunikacie prasowym spółki, że marka ZARINA „ma potężną wartość historyczną: ZARINA była pierwszą rosyjską marką modową, której historia sięga początków przemysłu szwalniczego w Rosji, czyli początków XX wieku”.

W Polsce sklepy oferujące ubrania marki Zarina były obecne od 2017 r., a znajdowały m. in. w Warszawie i w Poznaniu. Chociaż marka planowała początkowo otworzyć do 2023 r. aż 50 salonów, to jednak planom tym nie stanie się zadość. Już istniejące sklepy sieci w Polsce zakończą działalność z końcem kwietnia br. Najwyraźniej rebranding sieci nie opłacał się jej właścicielowi na tyle, aby kontynuować działalność w Polsce.

Futro bez futra Stelli McCartney

Przez dwa ostatnie lata projektantka mody Stella McCartney walczyła o „Fur Free Fur”. Nie chodzi jednak o samą tkaninę, ale o znak towarowy, która pojawia się na kwadratowych łatach zdobiących produkty projektantki.

 

„Fur Free Fur”, czyli „futro bez futra”, to starannie opracowany materiał, który co prawda wygląda jak futro, ale pozyskuje się go bez udziału zwierząt. Stella McCartney od dość długiego czasu starała się zarejestrować wymyślony przez siebie termin jako znak towarowy w amerykańskim urzędzie patentowym (USPTO) do użytku na różnych rodzajach odzieży i akcesoriów. Urząd nie wyraził jednak aprobaty dla udzielenia oznaczeniu ochrony.

Zdaniem amerykańskiego urzędu wyrażenie „Fur Free Fur” nie spełniało kryteriów koniecznych do rejestracji znaku towarowego. Urząd wskazał, że nie identyfikuje ono źródła pochodzenia tak oznaczonych produktów, ale jedynie opisuje cechy towarów Stelli McCartney, a zatem nie kwalifikuje się do rejestracji, ponieważ prawo znaków towarowych nie chroni oznaczeń czysto opisowych.

Pełnomocnik Stelli McCartney, niezadowolonej z decyzji USPTO, w czerwcu 2018 r. odwołał się od decyzji urzędu. W odwołaniu wskazano, że znak projektantki nie opisuje wprost cech opatrzonych nim towarów, ale jedynie sugeruje pewne informacje o nich. Rejestracja znaków sugerujących jest dopuszczalna, jednak musi w ich przypadku zaistnieć kryterium procesu myślowego przeprowadzonego przez konsumenta, koniecznego do skojarzenia oznaczenia z daną cechą. Konkretna cecha towaru nie może być więc wskazana wprost, ale może zostać zasugerowana.

Pod koniec ubiegłego tygodnia kolegium odwoławcze USPTO wydało decyzję dopuszczającą rejestrację znaku „Fur Free Fur”. W jej uzasadnieniu wskazano, że dwa użycia terminu „fur” w znaku mają różne znaczenia, co może powodować u odbiorców oznaczenia konieczność zastanowienia się nad nim. Pierwsze użycie słowa „fur” odnosi się wyłącznie do futra zwierzęcego, które przypomina towar opatrzony znakiem, zaś drugie użycie tego słowa wskazuje, że jest to jednak imitacja futra, a nie prawdziwy produkt odzwierzęcy. Dwa różne znaczenia terminu „fur” w jednym znaku tworzą więc logiczny paradoks, sugerujący, że opatrzony znakiem towar jest jednocześnie wykonany z futra i od niego wolny, a zatem nie jest to oznaczenie opisowe.

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego

Urząd Patentów i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych odmówił niedawno wytwórni filmowej Warner Bros. Entertainment rejestracji znaku towarowego w postaci cytatu z serii książek o młodym czarodzieju Harrym Potterze. Chodzi o cytat „Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego” (ang. „I solemnly swear that I am up to no good”). Takie hasło musiało być wypowiedziane przed skorzystaniem z Mapy Huncwotów, która pokazywała aktualne położenie osób znajdujących się w szkole magii Hogwart.

 

Wytwórnia Warner Bros. Entertainment chciała zarejestrować frazę „Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego” jako znak towarowy, aby używać jej w różnego typu materiałach handlowych i reklamowych, co spółka zresztą już robi. Zapewnienie ochrony zarejestrowanego znaku towarowego dałoby jednak Warner Bros. prawną podstawę do działania przeciwko każdemu, kto używałby tej frazy na produktach bez zgody jej właściciela.

Urząd odmówił jednak rejestracji znaku. Problem związany ze zgłoszeniem takiego oznaczenia wyniknął z podstawowego celu instytucji znaku towarowego, którym jest informowanie konsumentów o źródle pochodzenia danych towarów lub usług. Seria filmów o Harrym Potterze jest bowiem oparta na książkach J.K. Rowling, która nie miała nic wspólnego ze zgłoszeniem znaku. Zgodnie z rozumowaniem wskazanym przez amerykański urząd, przyznanie znaku towarowego Warner Bros. fałszywie sugerowałoby związki wytwórni z autorką serii książek.

Urząd wskazał również, że znak ze zgłoszenia nie posiada charakteru odróżniającego koniecznego do rejestracji, ponieważ wyrażenie to jest jedynie „hasłem informacyjnym”, dla którego ochrona, jaką daje znak towarowy, nie jest dostępna. W decyzji wskazano, że zgłoszona fraza jest powszechnie używanym wyrażeniem, które jedynie przekazuje dobrze rozpoznawaną koncepcję lingwistyczną.

Skoro więc konsumenci są przyzwyczajeni do odbierania tego wyrażenia jako powszechnie używanego w codziennej mowie przez wiele różnych źródeł, ​​nie traktowaliby go jako znaku towarowego identyfikującego oznaczone nim produkty czy usługi z Warner Bros.