Koniec walki między American Airlines a Expedią

Linie lotnicze American Airlines i internetowa wyszukiwarka lotów i hoteli Expedia zakończyły właśnie ugodowo spór dotyczący znaku towarowego American Airlines, który był wykorzystywany w internetowym programie rabatowym Add-On Advantage Expedii.

 

W październiku 2018 r. amerykańskie linie lotnicze złożyły pozew, twierdząc, że logo Expedia Add-On Advantage naruszyło prawa do znaków towarowych programu lojalnościowego AAdvantage, a firma Expedia naruszyła w tym czasie wcześniej zawarte umowy z liniami lotniczymi. Expedia w odpowiedzi na pozew zaprzeczyła stawianym jej zarzutom.

American Airlines twierdziły, że marka „Add-On Advantage” wykorzystywana dla programu lojalnościowego wyszukiwarki Expedia narusza ich amerykańskie znaki towarowe „AAdvantage”. Jeśli chodzi o rzekome naruszenie umów przez Expedię, to spółka podobno naruszyła amerykańskie aneksy do umów zawartych z Airlines Reporting Corp. i International Air Transport Association. Umowy te umożliwiły spółce Expedia używanie amerykańskich znaków towarowych „AAdvantage” w ograniczony sposób, o ile nie powodowałoby to wprowadzenia w błąd i naruszeń praw w odniesieniu do własności intelektualnej linii lotniczej. Expedia miała też nie wykorzystywać i nie zgłaszać na swoją rzecz bez zgody American Airlines żadnych oznaczeń, które mogłyby naruszać prawa tych ostatnich.

Sąd federalny w Teksasie umorzył teraz postępowanie po tym, jak obie strony wniosły o to po zawarciu ugody. Tak szybkie zawarcie ugody zasługuje na podziw, ponieważ zazwyczaj ustalanie warunków porozumienia zajmuje znacznie więcej czasu. Szczegóły ugody nie zostały opublikowane. Wygląda jednak na to, że podstawowa mechanika i funkcjonalność programu Expedia Add-On Advantage pozostają niezmienione.

Expedia nadal reklamuje program Add-On Advantage, który pozwala klientom uzyskać zniżki na ceny hoteli lub wynajem samochodu.

Małe wydawnictwo walczy z Netflixem

Wydawnictwo Chooseco pozywa Netflix o naruszenie praw do znaku towarowego. Firma twierdzi w swoim pozwie, złożonym 11 stycznia tego roku w Sądzie Okręgowym w Burlington, że interaktywny film z serii „Black Mirror”, „Bandersnatch”, narusza znak towarowy Chooseco i dyskredytuje go poprzez konotacje z przemocą, morderstwem czy zażywaniem narkotyków. Gra jest warta świeczki, bo wartość przedmiotu sporu oszacowano na 25 milionów dolarów.

 

„Black Mirror” to serial Netflixa, a właściwie seria pojedynczych filmów o różnej długości, skoncentrowana na tematyce technologii i postępu technologicznego. Serial ma mroczny klimat i pokazuje, jak może ukarać ludzkość bezrefleksyjne podejście do technologicznych nowinek.

„Black Mirror: Bandersnatch” ma jeszcze ciekawszą konwencję. Jest to film interaktywny, w toku którego to widz decyduje o dalszym rozwinięciu się akcji. Wciskając przyciski na kontrolerze czy klawiaturze widz dokonuje wyborów za głównego bohatera. Bohater filmu dziejącego się w latach 80 XX wieku, projektant gier wideo, wskazuje na początku filmu, że jego dzieło – gra komputerowa, opiera się na serii książek „Bandersnatch – Choose Your Own Adventure”.

Podobna seria książek dla dzieci, w której każda historia jest napisana w drugiej osobie, umożliwiając czytelnikom dokonywanie wyborów, które określają działania bohatera i – finalnie – zakończenie opowieści, została rzeczywiście wydana przez Vermont Crossroads Press w 1970 r. jako seria „Adventures of You. Choose Your Own Adventure”.

Chooseco, niewielkie wydawnictwo aktualnie uprawnione do serii, wskazuje, że seria ta sprzedała się w ponad 250 milionach książek w 40 językach w latach 1978-1998. Wydawnictwo argumentuje w pozwie, że korzystanie przez Netflix z oznaczenia „Choose Your Own Adventure” w związku z treścią pełną przemocy może spowodować znaczne szkody, negatywnie wpływając na sprzedaż książek i na zdolność do współpracy z rynkowymi partnerami licencyjnymi.