McDonald’s traci Big Maca

Irlandzka sieć fast foodów Supermacs wygrała batalię o wygaszenie na terytorium Unii Europejskiej znaku towarowego „big mac”, należącego do burgerowego giganta, McDonald’s. W decyzji wydanej przez Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) stwierdzono, że McDonald’s nie wykazał rzeczywistego używania spornego znaku towarowego jako nazwy hamburgera lub restauracji.

W kwietniu 2017 r. irlandzka sieć fast foodów Supermacs, która ma ponad 100 restauracji w całej Irlandii, złożyła wniosek do EUIPO, wnosząc o stwierdzenie wygaśnięcia znaków towarowych należących do McDonald’s: „Mc” i „Big Mac”. Niedawno urząd wydał decyzję w sprawie jednego z nich.

Supermacks oskarżył McDonald’s o nadużywanie znaków towarowych do usuwania konkurencji z rynku i rejestrowanie nazw marek, które nie są rzeczywiście wykorzystywane w obrocie, ale czekają, aby można było ich użyć przeciwko przyszłym konkurentom.

Prawnicy McDonald’s dostarczyli w postępowaniu wydruki stron internetowych, przykłady reklam i opakowań, trzy podpisane oświadczenia od członków zarządu i wydruk strony Wikipedii jako dowód, że McDonald’s sprzedaje Big Maca w całej UE i zasługuje na utrzymanie ochrony znaku towarowego.

Pomimo tego EUIPO orzekło, że złożone dowody są niewystarczające do stwierdzenia rzeczywistego używania znaku towarowego „big mac” przez McDonald’s w całej Unii Europejskiej. Urząd stwierdził, że uwzględniając przedstawione dowody jako całość, dokumenty te nie dostarczają jednoznacznych informacji, że produkty oznaczone spornym znakiem są oferowane do faktycznej sprzedaży, ponieważ nie zawierają one potwierdzenia żadnych transakcji handlowych.

Decyzja nie jest jeszcze prawomocna, McDonald’s ma obecnie termin na wniesienie odwołania.

„Blurred Lines” plagiatem

Pharrell Williams i Robin Thicke muszą zapłacić 5 milionów dolarów w sprawie splagiatowania utworu, na bazie którego powstał popowy hit „Blurred Lines”. Muzycy muszą też przekazywać część zysków z odtwarzania utworu rodzinie Marvina Gaye’a, ze względu na uznane przez sąd podobieństwo piosenek.

 

Pharrell Williams i Robin Thicke wypuścili na rynek piosenkę „Blurred Lines” w 2013 r. Szybko stała się ona radiowym hitem lata. Co więcej, utwór „Blurred Lines” wywołał skandal, ze względu na połączenie teledysku z występującymi w nim mocno roznegliżowanymi modelkami oraz tekstu piosenki, uprzedmiatawiającemu kobiety. Po jakimś czasie do zbioru zarzutów przeciwko twórcom piosenki dodano również ten, że utwór może być plagiatem.

W sierpniu 2013 r. rodzina Marvina Gaye’a, zmarłego amerykańskiego piosenkarza soulowego, oskarżyła muzyków, że muzyka do ich przebojowej piosenki została zapożyczona z utworu Gaye’a „Got to give it up”. Thicke i Williams wnieśli pozew, aby potwierdzić, że ich utwór nie narusza praw autorskich. Rodzina Gaye’a, która jest właścicielem praw autorskich do jego piosenek, nie tylko nie wycofała swoich oskarżeń, ale kontratakowała, żądając ogromnego odszkodowania, co doprowadziło do kilkuletniej batalii prawnej. Początkowo wydawało się, że sprawa zakończy się w marcu 2015 r., kiedy rozpatrujący sprawę sędzia nakazał Thicke’owi i Williamsowi zapłacić rodzinie zmarłego muzyka odszkodowanie w wysokości 7,4 miliona dolarów.

Kwota ta została później zmniejszona, ale Thicke i Williams i tak wnieśli apelację od wyroku. Na początku tego roku sąd utrzymał w mocy pierwotne orzeczenie. Artyści muszą wspólnie zapłacić 2,8 miliona dolarów, zaś dodatkowo Thicke płaci 1,7 miliona dolarów, a Williams 356 630 dolarów. Do tego 50% rodzina Gaye’a dostanie 50% zysków z emisji „Blurred Lines”.

Co ciekawe, chociaż Thicke i Williams zarzekali się w toku postępowania, że utworów nic nie łączy, to w wywiadzie dla magazynu „GQ” Robin Thicke przyznał się wcześniej do inspiracji piosenką „Got to give it up”.

Dzielna profesor ratuje Roszpunkę

Księżniczka Roszpunka została właśnie wypuszczona z wieży w postaci monopolu na znak towarowy przez Urząd Patentowy i Znaków Towarowych USA. Nie stało się to co prawda poprzez ucieczkę po długim warkoczu, ale ze względu na wydanie decyzji, która była skutkiem złożenia sprzeciwu.

 

W sprawie znaku towarowego „Rapunzel” ciekawa była również postać wnioskodawcy. Nie był to, jak zazwyczaj w sprawach unieważnieniowych i sprzeciwowych, konkurencyjny przedsiębiorca. Sprzeciw złożyła profesor prawa, Rebecca Curtin.

Zgłaszający, United Trademark Holdings, Inc., złożył wniosek o zarejestrowanie znaku towarowego „Rapunzel” w USPTO dla lalek i zabawek 20 listopada 2017 r. Profesor Rebecca Curtin z Suffolk Law School znalazła zgłoszenie znaku podczas wyszukiwania artykułów na temat znaków towarowych i domeny publicznej. Poprzez swoją szkolną Klinikę Własności Intelektualnej i Przedsiębiorczości prof. Curtin w odpowiednim czasie złożyła w USPTO sprzeciw, twierdząc, że termin RAPUNZEL nie funkcjonował nigdy jako znak towarowy i ma charakter opisowy.

W odpowiedzi zgłaszający stwierdził, że prof. Curtin nie ma legitymacji czynnej do wniesienia sprzeciwu, ponieważ nie jest ona przedsiębiorcą z branży zabawek.

Profesor Curtin wskazała jednak na liberalną linię orzeczniczą sądu federalnego stanowiącą, że wnoszący sprzeciw jest upoważniony przez ustawę do ubiegania się o unieważnienie znaku towarowego, jeżeli ma rzeczywisty interes w postępowaniu, a także uzasadnioną podstawę do wiary w szkodę wywołaną rejestracją tego znaku. Wnioskodawczyni stwierdziła, że jest profesorem prawa w zakresie znaków towarowych, a także konsumentem, który bierze udział w rynku, także lalek i zabawek z postaciami z baśni, w tym z Rapunzel (Roszpunką). Jest ona matką młodej dziewczyny, która kupowała i nadal kupuje lalki, w tym ukazujące postacie bajkowe. Jako taka, ma ona uzasadniony interes w wyniku tego postępowania.

Profesor argumentowała też, że dzięki zezwoleniu prywatnej firmie na zmonopolizowanie nazwy sławnej postaci z bajki i usunięcie jej z domeny publicznej, inni konsumenci pozbawieni zostaną dostępu do zdrowej rywalizacji rynkowej o produkty, które ukazują dobrze znaną fikcyjną postać. Konsumenci będą również narażeni na zwiększenie kosztów towarów opatrzonych znakiem „Rapunzel”, biorąc pod uwagę brak konkurencji. USPTO zgodziło się z taką argumentacją i wydało decyzję odmowną wobec zgłoszenia.

Biorąc pod uwagę, że zdecydowana większość konsumentów nie ma ani doświadczenia, ani zasobów, aby przeciwstawić się próbom rejestracji generycznych znaków towarowych, które mogłyby zahamować lub zaszkodzić ich sile nabywczej na rynku, USPTO wyraźnie wykazało otwartość na ochronę konsumentów. Roszpunka nie wróci do wieży.

Oryginalne Vansy nie z Primarka

Irlandzka sieć odzieżowa Primark, znana z okazji cenowych i póki co niedostępna w Polsce, musi się ostatnio bronić w związku ze sprzedażą jednego ze swoich modeli obuwia przed pozwem amerykańskiego producenta obuwia Vans.

Ta ostatnia firma stwierdziła, że ​​Primark skopiował wygląd oferowanych w swoich sklepach butów sportowych z jednego z modeli tenisówek Vans. Vansy, charakteryzujące się masywną podeszwą i prostym wzornictwem, są popularne w wielu państwach, w tym nad Wisłą.

Złożony przez producenta obuwa pozew dotyczy naruszenia znaku towarowego, dokonywania czynów nieuczciwej konkurencji i stosowania wprowadzającej w błąd reklamy. Wszystkie dokumenty procesowe zostały złożone przez pełnomocnika Vans w sądzie federalnym w Nowym Jorku w ubiegłym miesiącu.

W publicznie wydanym oświadczeniu przedstawiciel Primarka powiedział, że firma nie zgadza się z zarzutami Vans i zamierza bronić swojej wersji wydarzeń. Vans natomiast twierdzi, że działania Primarka spowodowały realne straty dla tej produkującej obuwie firmy, jako że ze względu na znaczne podobieństwo obu produktów, powodowane użyciem na bucie podobnego wzornictwa, konsumenci mogli zostać wprowadzeni w błąd i uznać, że Primark oferuje oryginalne buty marki Vans.

Vans wskazuje w pozwie, że jego znak towarowy w postaci profilowanego paska na boku buta istnieje od przynajmniej wczesnych lat 70. Firma poinformowała również, że od 1966 r. stosuje na podeszwie sprzedawanych przez siebie butów charakterystyczny wzór „wafli” w postaci tłoczenia o kształcie rombów. Ten element również został skopiowany w produkcie Primarka.

Teraz obie spółki czekają na wyznaczenie terminu rozprawy, aby udowodnić swoje racje.

Zippo dostało znak dźwiękowy

Pomimo nadchodzącej wielkimi krokami zmiany przepisów, umożliwiającej rejestrację większej liczby rodzajów znaków towarowych, sama procedura ich rejestracji niekoniecznie musi również stać się łatwiejsza. Na chwilę obecną rejestracja mało popularnych znaków towarowych, jak znaki dźwiękowe, jest dosyć trudna. O ochronę dźwięku pstrykania zapalniczką od lat starało się Zippo.

 

Zippo twierdzi, że produkty firmy przez lata znalazły się w ponad 2000 filmów i programów telewizyjnych. Gdyby dźwięk „pstryknięcia” tej słynnej zapalniczki stanowił zarejestrowany znak towarowy, jej producent mógłby się jeszcze bardziej wzbogacić. Tymczasem, rejestracja dźwiękowych znaków towarowych wymaga lat cierpliwości i obszernej dokumentacji, przynajmniej jeśli chodzi o doświadczenia Zippo w tej materii.

Firma właśnie oficjalnie uzyskała swój upragniony znak towarowy w postaci dźwięku uruchamianej zapalniczki w Stanach Zjednoczonych. Zippo planuje złożyć wniosek o podobną ochronę swojej własności intelektualnej w Unii Europejskiej, Kanadzie, Chinach i Indiach.

Znak dźwiękowy został do tej pory przyznany niewielu przedsiębiorcom. Panuje na przykład powszechne błędne przekonanie, że taki rodzaj znaku posiada Harley-Davidson. Ta marka motocyklowa usiłowała zarejestrować taki znak w postaci odgłosu silnika w 1994 r., jednak po sześciu latach przerzucania się z urzędem w USA prawniczą argumentacją porzuciła zgłoszenie. Rzeczywiście zarejestrowane w USA znaki dźwiękowe to ryk lwa z czołówki MGM czy dzwoneczki Intela. Teraz do tego elitarnego klubu dołącza odgłos zapalniczki Zippo.

W toku postępowania Zippo bardzo mocno skorzystało z popkultury. Firma musiała udowodnić, że dźwięk zapalniczki jest ikoniczny i natychmiast rozpoznawalny, więc zebrała oświadczenia od filmowców i rekwizytorów, którzy umieścili Zippo w ponad 2000 hollywoodzkich programach telewizyjnych i filmach, w tym w filmach o Indianie Jonesie, „Pulp Fiction” i „Szklanej pułapce”.